poniedziałek, 31 stycznia 2011

Wygrać marzenia?

Nowy miesiąc! Tak sobie myślę, że to dobra chwila, żeby coś w swoim życiu zmienić… Tak wiem, ktoś teraz mógłby mi powiedzieć, że przecież jestem szczęśliwy - po co zmieniać? Ano ludzie mają to do siebie, że ciągle im mało (jakby to ująć… mamy ograniczone środki i nieograniczone potrzeby;) )… Ogłaszam zatem miesiąc luty miesiącem wygranych marzeń. A cóż to oznacza? Że zabieram się za realizację pewnych pomysłów…

Cele miesięczne:
• Przytyć 5kg
• Zdać egzaminy
• Nauczyć się kroków do "Time of my life"
• Poświęcić pół godziny tygodniowo na grę na klawiszach
• Zaliczyć imprezę z kumplami
• Zaliczyć imprezę z dziewczyną
• Zaliczyć salsotekę
• Przeczytać "Hormon nieszczęścia" Danuty Noszczyńskiej

Wt, 01.02.11
Cel: Zaliczyć egzamin z Zarządzania
Waga: 47kg

Ambitnie zaczynam się uczyć na egzamin. Tak wiem, i tak długo nie wytrzymam;) ja nie jestem stworzony do nauki. Ja się zwyczajnie nie nadaję do kucia… Bogu dzięki, że to ustny, może coś pobajeruje… Ambitnie będę też dzisiaj wcinał same kaloryczne pyszności;)

Tyle o mnie. Myślę, że warto sobie wyznaczać cele, chociażby takie malutkie;) Jak zawsze, na koniec notki, dodaję też kolejny fragment książki.

Bardzo ciekawym zajęciem na lekcjach jest obserwowanie kobiet. Tu się ktoś poprawia, tam ktoś beztrosko gada, a Uli jak zwykle ze spodni wystają stringi. Czerwone. Seksowne. Gdzieś czytałem, że czerwona bielizna oznacza ochotę na seks. Ciekawe... Ula, swoją drogą to naprawdę ładna laska. Wysoka, ładnie opalona, z czarnymi oczami i takimi samymi włosami. I zawsze takie fajnie krótkie spódniczki nosi. No dzisiaj akurat spodnie ale co tam. Niestety, podobnie jak Wiki, Ula nie dość, że zajęta to i tak mnie nie chce. Pocieszam się, że przynajmniej nie są lesbijkami.. Drugim ciekawym zajęciem na lekcji jest obserwacja kobiet gdy idzie ona do odpowiedzi. Można sobie wtedy bezkarnie popatrzeć. Z której strony by się nie obróciła to zazwyczaj wygląda świetnie. To jedna z tych nielicznych rzeczy, które sprawiają, że mógłbym polubić moją klasę. Bo niektóre laski by się na modelki nadawały. I co ciekawe. Nie znam laski, która by nie miała kompleksów, ale najwięcej mają ich te panienki, które wyglądają jak zawodowe modelki. Magda na ten przykład, uważa, że powinna schudnąć. Debilizm. Kobieta jest wysoka, ładna, pociągająca i bardzo szczupła. Gdyby jeszcze zrzuciła parę kilo wyglądała by jak patyczek! I one twierdzą, że to wszystko dla nas – facetów. I po co? I tak w większości podobają się nam takie jakie są. I tu paradoks , bo jeśli kobieta jest szczupła i mi się podoba to im chudsza tym mniej mi się będzie podobać. Czy one tego nie rozumieją?

Cieszę się, że jestem w tej szkole. Dlaczego? Bo jest w niej cztery razy więcej kobiet niż mężczyzn. Co daje nam dużo rozrywki i satysfakcji. Przykładowo, jak nam się nudzi na przerwie to najfajniejszą rozrywką jest przyglądanie się przechodzącym laskom. Głowa w lewo i w prawo, i w lewo i w prawo, wszędzie kobiety! I to jakie! Do wyboru do koloru:) Wysokie, niskie, blondynki, brunetki, rude, czarne, chude, grube, ładne, brzydkie, seksowne i ponętne. Można tak całą przerwę:) I tak się człowiek patrzy, a one nawet go nie zauważają. Ci szczęśliwcy, którym udało się związać z jakąś ładną rówieśniczką odsuwają się od klasy i patrzą na nas z zazdrością. My sobie patrzymy w lewo i prawo a oni nie mogą. Ciekawe jest to, że facet, jak się zwiąże z dziewczyną ze szkoły d razu się od reszty odsuwa, i tylko kątem oka spogląda na inne kobiety. Jakby uważał, że to coś niestosownego tak się gapić. A może to jest niestosowne? One i tak nas nie zauważają więc co za różnica? Cóż innej rozrywki nie ma. Laski na ten przykład dalej się trzymają w tych samych grupach a faceci już nie. Czy to oznacza, że my faceci jesteśmy mniej tolerancyjni od kobiet? A może po prostu facet pod wpływem kobiety zaczyna się zmieniać? Kiedyś całkiem dobrze się dogadywałem z Tomkiem, a teraz? Niech ktoś rzuci jakimś tekstem na Alicje i od razu chłopak wyskakuje z łapami. Kiedyś taki nie był. Czasem wydaje mi się, że traktuję Alę jak swoją prywatną rzecz. A może mi się wydaje? Co ja tam wiem. Fakt, że jest ładna i wszyscy się zdziwili gdy się okazało, że się ze sobą związali. Konkretnie, że ona zechciała być z nim.

niedziela, 30 stycznia 2011

Just be happy!

Wow! Tylko tyle przyszło mi do głowy gdy zobaczyłem komentarze i licznik odwiedzin bloga… :)
Naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyliście - zwłaszcza, że chcecie czytać tą moją "książkę" - a skoro chcecie… No przecież wam nie zabronię;)Naprawdę bardzo sympatycznie;) Dzisiejszy tytuł nie jest przypadkowym, bo tak naprawdę to chyba tylko tyle trzeba, żeby uznać życie za dobre, trzeba być szczęśliwym i tyle;) Pochwale się (a co!) że ja jestem. Naprawdę. Mam poukładane, fajne życie, kochającą dziewczynę u boku, dobrą pracę - która daje mi dużo radości i satysfakcji, studia - na których całkiem fajnie mi idzie, kumpli, znajomych i przyjaciół do których jak zadzwonię w środku nocy to i tak wyskoczą na piwko… :)) Dzięki wam za to, naprawdę wiele dla mnie znaczycie;) No i nie mogę zapominać o blogu:) Mam CZYTELNIKÓW! Rany! Ja się czuję jak wydawca gazety normalnie :)) Dobra - dowartościowałem się, teraz by trzeba wrzucić coś niecoś z książki;)

Do szkoły przyszła dzisiaj Marta. Jezu ta laska jest genialna! Nie ma chłopaka w naszej klasie, któremu by się nie podobała. Między sobą nazywamy ją najlepszym cyckiem w klasie. No, bo fakt. Cycki to ona ma. Jeszcze jakie! A jaki jest z nią problem? Nie dość, że mnie nie chce to jeszcze jest zajęta. Się porobiło. Co one widzą w tych pokręconych psia mać lalusiach? Idzie taki kozaczek ulicą w blond włosach postawionych jak frajer do góry, opalony po tygodniowym solarium, z dziarą w kształcie serca na łydce. A one mówią, że to jest słodkie. Taa koleś jest faktycznie słodki. Jak gej. Wygląda tak, że gdyby podszedł do niego 5 latek to by się go wystraszył. Niby twardy ale oczy mówią, że tak naprawdę to cykor z niego. A wracając do kobiet to zauważyłem dziwną zależność. Nie wiem dlaczego ale laski wolą starszych. A ja z kolei w takim żałosnym wieku jestem , że młodsze (u których ewentualnie miałbym szansę) są zazwyczaj takie głupie, że nie opłaca się do nich gęby otwierać. Kobiety w moim wieku, wolą starszych a te starsze tych jeszcze starszych. A ja zostaję sam. A jeśli przypadkiem jakaś panienka się zwiąże z rówieśnikiem to można ją wykluczyć, bo jest już zajęta. Można co prawda poczekać, bo jak powiedział mój kolega :”Z kobietą jest jak z kiblem. Prędzej czy później się zwolni”. Z tym, że jak już się zwolni to wtedy mnie nie chce. Się porobiło.

Mamy też w klasie i w szkole takie laseczki zwane plotkarami. Pewnie je znacie. Jak przy takiej kobiecie trzeba uważać na słowa to jest niesamowite . Powiesz jej jedno zdanie, ona zrobi z tego dziesięć a za tydzień cała szkoła będzie huczeć. Ale z drugiej strony jak chcesz się czegoś o kimś dowiedzieć to wystarczy szepnąć słówko i już masz dwugodzinny wykład na czyjś temat. Ale co mnie obchodzi, że jakiś tam słynny aktor się związał z jakąś tam słynną aktorką?

Kolega (który woli pozostać anonimowy) wygłosił ostatnio wspaniałą tezę, z którą ja, całkowicie się zgadzam. Brzmi ona: „Mam pecha do wszystkich kobiet, których imię kończy się na literę „A””. Te zdanie mogło by zostać moim mottem życiowym. Kobiety mnie olewają. I to jest straszne. Taka Tosia na przykład. Jak ona ślicznie dzisiaj wygląda. Ale nawet mnie nie zauważyła. Mogę sobie siedzieć samotnie w tej swojej ławeczce i obserwować ją a ona na pewno nie zareaguje, bo dla niej jestem nikim. Tosia to kolejna kobieta, która nie dość, że mnie nie chce to jeszcze zajęta. Oczywiście przez starszego, a jakże. Wiki z kolei, moja dobra kumpela, właśnie „pieści” się po piersi. Znalazła sobie kobieta zajęcie na lekcji. I ona myśli, że nikt tego nie widzi? Popatrzała na mnie, schowała rękę i zaczerwieniła się. Przypomniałem sobie, że kiedyś z nią byłem. Stare czasy. W sumie chętnie bym spróbował jeszcze raz ale ona teraz i zajęta i mnie nie chce. Jak większość zresztą.

sobota, 29 stycznia 2011

Licealnie;)

Wpadłem na pewien pomysł… Będąc jeszcze w liceum zacząłem pisać książkę. Pisałem ją na lekcjach (no rany, przecież wiecie jak w szkole jest nudno). Książka generalnie pokazuje spojrzenie nastolatka (mnie :D) na otaczające go otoczenie, na klasę, za którą chyba średnio przepadałem, na nauczycieli… no i na kobiety. Jak sobie tak przypominam, że faktycznie zachowywałem się troszkę jak… zdesperowany facet na siłę szukający sobie laski… i w takim stylu też tą książkę pisałem :) Napisałem ogólnie jakieś 150 stron (nie pamiętam) z tym, że nie mam wszystkiego przepisane na kompa… i tak sobie myślę… że mógłbym fragmentami tą książkę publikować :) Po pierwsze - zmotywowałoby mnie to do dalszego przepisywania - a po drugie - jest to swego rodzaju powrót do przeszłości dla mnie;) Pozwolę sobie zatem publikować tą książkę po fragmencie - jednakże oczekuję od was troszkę… współpracy. Mianowicie bardzo bym chciał, żeby po publikacji wyrazili swoją opinię - czy jest to dobry pomysł, czy wam się podoba oraz czy przyjemnie się czyta i co najważniejsze - czy publikować dalej;)
Zdaję sobie również sprawę, że moje hmm poglądy w tamtych czasach były dość… kontrowersyjne… :D Na swoje usprawiedliwienie muszę dodać, że coś jednak w moim myśleniu się zmieniło i w tej chwili patrzę na to z przymrużeniem oka;)
Klasa
Początek. Podobno początek jest najtrudniejszy. Więc od czego by tu zacząć? Ano od tego co było pierwsze. Czyli My. Faceci. Dopiero potem była kobieta i to jest bardzo ważna uwaga. Sugeruje hierarchię wartości. Mam w klasie jakieś 25 dziewczyn. 1/3 z nich to paszczury (bez urazy dla nikogo). 30% to całkiem normalne i nie głupie laski tyle, że wszystkie, niestety, zajęte. Albo mnie nie chcą. Lesbijek w klasie nie mam. Znaczy tak myślę, bo pewności nigdy nie ma. Pozostałe panienki to laski typu Barbie. Zwane przez nas potocznie „Lejdis”. Jezu nie trawię tego ich świergotania językami. Wczoraj na przykład stałem sobie pod szatnią widzę, że stoją obok takie dwie naprawdę ładne dziewczyny i rozmawiają. No to, myślę sobie, posłuchamy. I usłyszałem coś takiego:
-Hej Co robisz dziś wieczorem?
-Wiesz chciałam iść do chłopców, bo grają w kosza ale się boję, że mi się tipsy złamią.
I w tym momencie wymiękłem. Musiałem odejść. W dzisiejszych czasach kobieta, jeśli jest ładna , to albo zajęta, albo lesbijka, albo mnie nie chce. Albo wszystko na raz. I właśnie dlatego zastanawiam się co ze mną jest nie tak, że mnie laski nie chcą. Nie rozumiem tego. Głupi nie jestem. Brzydki też nie. No może nie jestem Leonardo Di caprio, ale paszczurem bym się nie nazwał (A kto by się nazwał?). Ja to mam zawsze takiego pecha, że jak mi się jakaś laska podoba to, jak wyżej napisałem, albo zajęta albo lesbijka albo mnie nie chce. Ze smutkiem przyznaję, że do tej pory najwięcej spotykałem tych ostatnich. Nie wiedzieć czemu... Lesbijka też mi się trafiła. Się porobiło. A ta co mi się tak szczególnie podoba, to nie dość, że zajęta, to jeszcze mnie nie chce. Na szczęście (a może nie szczęście?) jest kilka takich, którym to JA się podobam. Z tym, że je to lepiej oglądać w ciemności niż za dnia. Jeśli rozumiesz aluzję. A najbardziej dobijające jest to, że jak mi się jedna taka bardzo ładna laska spodobała i zacząłem z nią kręcić to się taka niemożliwie głupia okazała, że normalnie wymiękłem. To była kobieta w stylu „tipsy w górę”. Też hasło swoją drogą. Barbie mnie dobijają. Naprawdę nie ostała się już ani jedna nie głupia i nie brzydka laska?

środa, 26 stycznia 2011

Sympatycznie

Sympatyczny dzień:)

 
 

Na dzień dobry wczoraj zdany angielski (na 3+ co prawda, ale w sumie to do niczego się nie liczy - wystarczy zaliczenie), potem zarządzanie, które całkiem sympatycznie sobie poprawiłem na 3 :)

A na końcu - zaliczenie z prawa, z którego (ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu) zaliczyłem na… 4 !

 
 

Więc jak chodzi o szkołę - bajka :)

Jutro tylko zdać egzamin z prawa, ale myślę, że nie będzie z tym większych problemów - bo co jak co, ale ustawę o ochronie danych osobowych z 97r. Mam obcykaną:)

 
 

Praca?

Ach… Żyć i nie umierać! Miałem ostatnio kiepskie dni, kiepsko sprzedawałem, ale od wczoraj coraz lepiej;) Wczoraj na pięć godzin sprzedałem 4 (wystarczą 2) a dzisiaj na pięć godzin już mam 2:))

 
 

Jednym słowem - w pracy super:)

 
 

Ostatnim (chyba najważniejszym) "segmentem" mojego życia - jest Miśka…

Cóż mogę powiedzieć? To jeden z piękniejszych okresów naszego związku. Normalnie zakwitamy:)

Więcej wam nie zdradzę, a co, w końcu mój związek;)

 
 

Chciałbym coś jeszcze tu napisać… W sumie zacytować…

Po pierwsze - chce publicznie i przy wszystkich zacytować jedno zdanie dla Mojej dziewczyny (tak Mała, czuj się wyróżniona)…

"You make me feel -I`m the best!"

Blue Caffe - Baby, Baby:))

 
 

A dla reszty świata również mam przesłanie (a co mi tam, taki 'przesłaniowy' dzień mam:))) )

"Pamiętaj że kobiety kochają optymizm

Zaraz powiem czemu każdy problem ma rozwiązanie

Jeśli nie ma rozwiązania to nie ma problemu "

Łona - Fruzie wolą optymistów

 
 

I tyle, SMILE ludzie SMILE;)

(tak wiem, że głupio się do kompa uśmiechać, ale wierzcie mi - ja się śmieję po drugiej stronie;) )

 
 

I na zakończenie - zachęcam do komentowania;) Miło wiedzieć, że ktoś to czyta;)

 
 

Pozdrowienia z pracy;)

wtorek, 25 stycznia 2011

Kolokwiowo.

Taaa… Cóż za dzień… na dzień dobry wspomniany wczoraj egzamin z Angola. Niby napisałem w miarę ok., ale z ang jest tak, że nigdy nie wiadomo jak się go zda. Może dobrze, może źle. W sumie to mnie akurat najmniej martwi, bo po pierwsze mam możliwość poprawki jeszcze a po drugie, nawet jak obleję to w przypadku angielskiego nic się w sumie nie dzieje, bo jestem w grupie C, zamiast A, więc i tak mam dwa semestry do przodu. Pal więc licho Angielski;)

Potem - egzamin z zarządzania. Ha ha - bogu dzięki, że się nie uczyłem, i tak praktycznie wszystkich oblał i wszyscy mamy u niego 1.02 egzamin ustny. Zresztą jak myśmy mieli to zdać, skoro pierwsze co powiedział to datę egzaminu ustnego?

Poprawia kolokwium z zarządzania u babki z ćw. Powiem tyle - zaliczone;)

Teraz czekam w kolejce do egzaminu z prawa. Średnio mnie to czy to zdam czy nie, jest jeszcze poprawka a ja tego przedmiotu nie lubię. I mam dzisiaj leniwy dzień, jedyne co chce to spać :D

 
 

Eee koniec marudzenia.

Jaki poniedziałek taki cały tydzień?

Boże nie! Żeby tylko nie było tak, że jaki pn taki cały tydzień!

Dlaczego? Otóż ja - proszę Państwa - czuję się i jestem prawdziwym, rasowym studentem.

Nie no powaga! Otóż dlaczegóż tak? Mając cały dłuuuugi weekend (w sumie ponad 48h) poświęciłem na naukę do egzaminów… całe… nic. Normalnie całe nic. To niesamowite jak sprzątanie może być pasjonujące kiedy trzeba się uczyć. Ja w życiu takiego zapału do ścierania kurzu nie miałem jak kiedy doszło do mnie, że we wtorek mam 2 egzaminy i kolokwium… no i tak jakoś dziwnie wyszło… że nijak się nie pouczyłem. Nie było kiedy, naprawdę, zupełnie. Byłem za to w kinie, na lodowisku, u Miśki, u babci od Miśki, na spacerze, grałem pół dnia/nocy w The Sims 2, zrobiłem budżet na najbliższy tydzień (-100zł, bo wypłata się skończyła a do 10-tego dalkoooo) i ogólnie sto tysięcy różnych innych rzeczy - byle się nie uczyć. To jest pasjonujące jak wiele zajęć można sobie wymyślić, żeby czegoś nie robić…

 
 

Efekt końcowy? Efekt końcowy jest taki, że dzisiaj po pracy w ekspresowym tempie zrobiłem pracę

z prawa (1,5h), przejrzałem angielski i zwątpiłem w Zarządzanie. Tj. mam ambitny plan je przejrzeć i dowiedzieć się z pewnych źródeł (Adaś?:D) co takiego muszę umieć - no i się jutro rano tego naumieć :D

 
 

Co jeszcze? W pracy w miarę w miarę, chociaż dzisiaj pn (no komu się chce?) ale co by się nie działo to i tak się nie ma co martwić;) Uczelnią ogólnie się nie stresuje, bo uczelnia nie jest od tego, żeby się stresować tylko od tego, żeby ją zdać. Najlepiej szybko i bezboleśnie;) Fater mi kiedyś powiedział, że ze studiami jest tak, że chodzi o to, żeby zaliczyć :)) I chyba coś w tym jest…

 
 

Północ! Łaaa co za straszna godzina! Najwyższy czas poczytać jeszcze o Ang i w kimę;) Nie no dobra - nie czarujmy się - pogram jeszcze chwilkę w Simsy :))

 
 

 
 

A tobie? Jak mijają te nieszczęsne pn?

piątek, 21 stycznia 2011

Urodziny Miśki

Oj się działo, się działo…:) Powinienem w sumie zacząć od czwartku, kiedy to po wykładach z mikro poszliśmy (Marta, Kasia, Adaś, Wojtek i Ja) do MC Donalda coś w szamać:) w tym, że maku dzięki pomocy wymienionych osób (serdeczne dzięki) przez Internet zaliczyłem na 4 cały kurs bhp :))

Potem - do pracy (nic ciekawego, kiepsko mi szło). Ale naprawdę impreza rozkręciła się po pracy…

Spotkaliśmy się w 4 (Miś, Ja, Człapa i Rafał), gdzie Człapa miał tego pecha, że był kierowcą… Na początku co prawda nie była to zbyt duża strata, bo w sumie wszyscy byliśmy dość spłukani… (jak zwykle) jednakże… Cóż w pomarańczy organizowany był konkurs - należało wypełnić ankietę. No i wypełnili (ja odpuściłem) i ni z tego ni z owego okazało się, że Rafał wygrał. A wygrał niebagatelną nagrodę - sto złotych na konto telefonu i 150zł do rozwalenia w barze, tylko dzisiaj… nie namyślając się wiele poszliśmy po drinka :) Rafał zamówił nam "najlepszego, najdroższego i najsmaczniejszego drinka jakiego mają". I zanim skapnęlismy się w co się wpakowaliśmy… barman zaczął lać… drink składał się z setki whisky (Johny Walker chyba to był), setki wódki (nie widziałem jaka), soki, i jeszcze cośtam… I podał nam w szklance. Tu trzeba dodać, że drink zaiste był wyborny:) Wybornie też nas kopnął, o czym przekonaliśmy się dopiero po wyjściu z klubu… Naprawdę to był konkretny drink i w sumie trochę przesadziliśmy z nim, no ale ostatecznie były to urodziny Miśki, a my absolutnie nie mieliśmy pojęcia, że to będzie taka masakra… W szczegóły może nie wchodźmy :D Zresztą tak naprawdę pal licho my - upiliśmy się konkretnie, przyszliśmy do mnie i poszliśmy spać :D, gorzej z Rafałem, bo chłopak wrócił o 4 a na 7 musiał iść do kościoła… Z tego co pisał, on o 7 jeszcze miał ładnie. Ja uczciwie się przyznaję, że chociaż nie zwracałem drinka (no rany, tyle kasy to kosztowało, że aż szkoda oddawać :D) To jednak dzisiaj w południe trochę nam było nieświeżo :D

Ogólnie impreza naprawdę konkretna (fater, sorry, że Cię obudziłem w nocy, niechcący) i bawiłem się super, tylko szkoda, że tak krótko. Mogliśmy jeszcze trochę poszaleć, to by nas aż tak nie kopnęło… (albo mniej wypić, ale szkoda kasy w takim wypadku :D).

 
 

Jedyne czego żałuję, to tego, że weekend zapowiada mi się "kolokwiowo" i "egzaminowo"… bo tak właśnie wyglądać będzie przyszły tydzień...

czwartek, 20 stycznia 2011

Angielski, zarządzanie i inne głupoty.

Uczelniany tydzień dobiega końca. Nareszcie! Jeśli tak będzie wyglądać sesja, jak wyglądał ten tydzień… to ja mam serdecznie dość takiej uczelni. Od wtorku (w sumie od pn) konkretnie zapierniczam, żeby wszystkie kolokwia pozaliczać. We wtorek - Zarządzanie (3- = poprawa kolokwium za tydzień). W środę - niby nic - ale trzeba zrobić pracę na czwartek z prawa (zrobiona, ale Michała nie ma, a miał ją wydrukować [jak go nie będzie to zabije :D] ), jakby tego było mało… nasza ukochana Pani z Angielskiego (żeby nie powiedzieć baba) - oświeciła mnie w środę, ze jeżeli w czwartek rano nie zaliczę wszystkich słówek nieregularnych… to 'przykro jej bardzo' ale nie dopuści mnie do egzaminu. I powiedziała mi o tym w środę koło 10… Cóż miałem robić? Wróciłem do domu, napisałem pracę z prawa, poleciałem do pracy i w drodze pouczyłem się słówek (serdeczne dzięki dla Kasi Razik za udostępnienie mi słówek w formie ściągi :D - dzięki czemu mogłem się uczyć w komunikacji).

Generalnie doszedłem do wniosku, że życie studenta przed sesją jest… delikatnie mówiąc napięte… ale… ale prawdę mówiąc mam to gdzieś. Rany nie po to są studia, żeby się denerwować. Więc zupełnie zrelaksowany, odprężony wróciłem wczoraj o 22 z pracy i usiadłem na spokojnie do pracy. Pracę napisałem z Ustawy o Ochronie Danych Osobowych (serdeczne dzięki dla Fatra za udzielenie wszelkich informacji dot. Tejże ustawy, ogólnego wsparcia i wyjaśnienie wszelkich nieścisłości). Swoją drogą - ustawa jest warta uwagi, może nawet interesujące fragmenty tu wrzucę (nie, nie będzie całości, bo jest nudna, ale tak sobie myślę… może fragment o konsekwencjach za nie przestrzeganie ustawy;) ).

Tak czy inaczej - po skończeniu pracy było już dobrze po północy. A na mnie dalej te nieszczęsne słówka czekały… myślę sobie - wezmę je do łóżka - same do głowy wejdą. I nie wiem czy weszły czy nie, bo po piętnastu minutach zasnąłem. Obudziłem się o 4 z przerażeniem i zabrałem się raz jeszcze do słówek (tym razem wytrzymałem 5 minut;) ). Zanim jednak zabrałem się ponownie za te złośliwe czasowniki (bo jak te cholerstwo inaczej nazwać?) zapisałem sen - który mi się przyśnił. A zapisałem go jako dowód dla osób potomnych - że człowiek od pracy może ze świrować.

Sniło mi się, że jestem w garażu. Trzyma mnie dwóch gości - posadzili mnie na krześle i dali słuchawki. Kazali mi sprzedawać jakieś dziadowskie ubezpieczenie auta, którego nikt nie chciał kupić, bo nie dość, że się rozlatywało, to jeszcze ubezpieczenie było na 4 lata z góry (skąd mi w ogóle takie pomysły do głowy przychodzą?). A, że mi nie szło, to nocami uciekałem do PLAY, żeby pomagać koledze sprzedawać…

Normalnie masakra jakaś! Wariuję od tej roboty, wszędzie tylko widzę potencjalnych klientów (ktoś chce, tanio sprzedam PLAY :D)…

Tak czy inaczej, po zapisaniu poszedłem spać dalej.

Nie wiem czy zauważyliście, ale nigdzie nie wspomniałem o nastawieniu budzika… cóż… nie jest to przypadek bo zapomniałem go nastawić… obudziłem się o 8:45 (o 9 muszę wyjść) i pobiegłem na tramwaj, który oczywiście (jakżeby inaczej w dzień kolokwium) - mi zwiał. Nie namyślając się długo zacząłem łapać stopa w centrum miasta… (Ruda Śląska) i po mniej więcej minucie już siedziałem w czyimś samochodzie używając wszelkich możliwych technik negocjacyjnych (:D) jakie znam, żeby dostać się na autobus. Cudem na autobus zdążyłem i na kolokwium też. Chociaż nie - cudem to był fakt, że kolokwium ze słówek zaliczyłem na 4 i zostałem dopuszczony do egzaminu:))

Adi mi tu przez ramię zagląda co piszę (bo piszę na mikroekonomii) więc… dobra, niech będzie - pozdrowienia Adi;)

środa, 19 stycznia 2011

Socjologia.

Wstałem ambitnie i poszedłem rano na socjologię, na której właśnie siedzę. I jedyne co wiem na razie, to to, że mogłem godzinę pospać. Ten przedmiot jest tak cholernie nudny, że bardziej się nie da… Co w ogóle socjologia robi na ekonomi??? Kto wpadł na taki szatański pomysł, żeby nas czegoś takiego uczyć?

Masakra jakaś. Pan profesor nudzi. Jak Boga kocham zasypiam (zresztą nie tylko ja, bo cała grupa, która wstała [na 3 kierunki wstało jakieś 20 osób a na kierunku jest około 40] )… Nawiasem mówiąc temat sobie wybrał niezły na ostatnie zajęcia przed sesją – samobójstwa :D

No nic, będę pisał dalej pracę z prawa...

wtorek, 18 stycznia 2011

Uczelniana masakra:)

Nie da się ukryć koledzy i koleżanki, że zbliża się ten smutny okres w życiu studenta, kiedy to nie chodzi się na imprezy, nie szaleje się po nocach i wszelkie kontakty towarzyskie zostają ograniczone do 'słuchaj… jak to jest z tym punktem trzecim?'… mówię oczywiście o sesji, która to zbliża się wielkimi krokami.

Zanim jednak ten żałobny wręcz okres nastąpi czeka mnie seria zabójczych, męczących i wycięczających kolokwiów… Jedno z tych kolokwiów mam za godzinkę i uczciwie się przyznaję, że czeka mnie pierwsza w tym roku poprawa kolokwium - na bank wręcz.

No ale nie samą uczelnią człowiek żyje, zatem…

Z optymistyczniejszych rzeczy…

I tu brakuje mi tego co chciałem napisać. Czyżby optymistyczniejszych rzeczy w okresie sesji brak?

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Studniówka.

Obudziłem się wreszcie;)

Wrzuciłem cały filmik na megavideo, chociaż problemów z tym było…

No ale jest, od początku aż do zbierania danych:)

 
 

http://www.megavideo.com/?v=ITWMGOL0

 
 

I serdeczne podziękowania dla wszystkich komentujących, miło widzieć, że ktoś to czyta;)

 
 

Byłem na studniówce Norwidowskiej w sobotę. I powiem szczerze… zaskoczony jestem…

I trochę zniesmaczony. Ja tego nie rozumiem. Mam coś takiego, że staram się w miejscach publicznych i na imprezach 'aż tak' się nie nawalać… naprawdę, co innego się upić lekko a co innego przy 450 osobach rzygać na stół w hotelu Gołębiewskim, po to żeby za chwilę jak gdyby nigdy nic usiąść obok i spać sobie dalej na krześle. Co innego jak szumi ci w głowie i masz dobry humor a co innego jak na oczach całej szkoły, nauczycieli, kolegów i koleżanek tańczysz z partnerem (facet z facetem) i zaczynasz się rozbierać do majtek… I wreszcie ostatnie… nauczyłem się tyle, że mam w sobie dużo kontroli i wiem kiedy przestać… i ku mojemu zdziwieniu nie każdy tak ma… Dziwiło mnie, że w miejscu publicznym można się do aż takiego stanu doprowadzić… naprawdę, aż tak pijanych ludzi liczonych w dziesiątkach jeszcze nie widziałem… jeśli o 6 rano ktoś wychodzi z hotelu trzymając się nauczyciela, żeby się nie przewrócić, czy robi striptiz dla całej szkoły, czy po prostu leży na środku korytarza mając zgon… Ja jednak aż tak nie piję.

Słowem - studniówka pełne zaskoczenie, częściowe zniesmaczenie (od 4:00), pełna wyżerka (żarcie suuuuper:) )

niedziela, 16 stycznia 2011

Impreza Firmowa.

Pracuję dla naprawdę dobrej firmy:) Naprawdę!

Zaczęło się w czwartek. Przyszedłem sobie na 15 do pracy, i na start dostałem kubek (bardzo fajny), starter w play (na 9zł:/), smycz, breloczek i notes (konkretny). Za dobre wyniki w pracy.

Ogólnie warszawiacy nam gratulowali wyników, ze jesteśmy najlepsi z polski, że sprzedajemy i odwalamy kawał dobrej roboty… :)

O 18 poszliśmy na imprezę firmową sponsorowaną przez sieć PLAY (pozdrowienia dla imprezowego zarządu)… Powiem szczerze, że takiej imprezy dawno nie zaliczyłem. Nie dość, że wszystko za free, bo play stawia (zdrowie abonentów Play!) to do tego kręgle, tony alkoholu, żarcia i świetne studenckie towarzystwo:)

Piło, gadało, grało i bawiło się nieziemsko (zwłaszcza z szefostwem po kielonku przy wrzaskach 'tak się bawi, tak się bawi pe-czte-ry [P4 to nazwa handlowa Play]), ale najlepsze dopiero było przed nami, bo na 21 mieliśmy wynajętą salę na piętrze, gdzie było karaoke - i tu zaskoczenie grał normalny zespól a nie żadne midi:) Uczciwie się przyznaję, że po kilku piwkach i ja się skusiłem na śpiewanie :D Zaśpiewałem 'Cegłe' dżemu na takim mega przepitym, chrypiącym głosie i usłyszałem od szefowej (Ali) coś w stylu 'ja nie wiedziałam, że masz taki głos, zaskoczyłeś mnie naprawdę' :D (no co musiałem się pochwalić :D).

Ogólnie gdzieś do 1 impreza przednia za kasę play, co dalej to za chwile;)

To co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło to wszechobecna sympatia do pracowników, szefostwa, zarządu i w ogóle, naprawdę się nie spodziewałem, że będę w stanie sobie ot tak na TY pogadać z dyrektorem generalnym Play:)

Co było dalej? O 1 wybiliśmy do Spiżu potańczyć, mniejszą ekipą, bo reszta była zbyt zalana już (ja się oszczędzałem, bo chciałem dotrzeć :) ) i tu właśnie nastąpiło drugie zaskoczenie - ze względu na to, że zarząd warszawski zapłacił tylko za wejście - nie mieli na szatnię. Więc zapłaciłem za nich. I naprawdę się zdziwiłem, jak 20 minut później dyrektor generalny play podszedł podając mi piwo ze słowami 'może piwko miodowe?' :)

Także muszę przyznać, że warszawiacy trzymali klasę i imprezę długo będę pamiętał ('młody? Ty na słuchawkach robisz nie? Ale masz przejebaną robotę… chodź, polej nam, napijemy się') :)

I co ciekawe - będę pamiętał!

Zmyłem się o 4, bo od 3 zaczęły mnie brać konkretne smuty z tęsknoty za Miśką. O 5 poszedłem spać i o 13 wstałem znowu do pracy:)



W pracy byłem na 14 i już na wejście mało się nie przewróciłem ze śmiechu na widok szefa na mega kacu:) Przyniósł mi jakiegoś nowego na szkolenie. Szkoliłem chłopaka dobre 5 godzin (zresztą sprzedałem przy nim 3 oferty) tak, że na koniec podając się za mnie sam próbował sprzedać. Ogólnie strasznie zadowolony jest, że do mnie trafił, bo podobno jestem bardzo dobry i można się ode mnie uczyć . Pic na wodę, szczęście mam po prostu;)



Obiecana niespodzianka! Dodałem na swoim kanale youtube.com filmik wideo z pracy (kolega obok to właśnie ten nowy) jak wygląda dokładnie moja praca. Niestety z przyczyn technicznych nie udało mi się wrzucić całego filmiku, natomiast przyznam się, że po wielu bojach i trudach sprzedałem:)

Filmiki (cz. pierwsza i druga do obejrzenia na kanale youtube 'snusmumriken1991', odnośnik do kanału i filmików znajduje się na dole strony.

W późniejszym terminie postaram się nagrać cały filmik na youtuba;)

W tej chwili idę już spać, bo padam z nóg (dzisiaj byłem na studniówce z Miśką, może napiszę coś nie coś o tym jutro jak wstanę:) )

czwartek, 13 stycznia 2011

Podstawy produkcji w przedsiębiorstwie.


Funkcja produkcji.

 
Pokazuje zależność pomiędzy poniesionymi nakładami (czynniki produkcji) w procesie produkcji a wielkością tej produkcji.

 
Q=f(K,Z,L)
Q- Wielkość produkcji.
K- Nakłady kapitału.
Z- Nakłady ziemi.
L- Nakłady pracy.

  • Analiza krótko okresowa.
    Q= f(K,Z,L)

    L jest czynnikiem zmiennym.
  • Analiza długo okresowa.
    Q= f(K,Z,L)

    K, Z i L są czynnikami zmiennymi.


Krótko okresowa funkcja produkcji.
Rozważamy gospodarstwo rolne uprawiające pszenicę.

Q= f(Z,L)

Jedyne co można zrobić by zwiększyć produkcję to zatrudnić dodatkowych pracowników.
(tylko L jest zmienne).
   
Czy wzrost zatrudnienia spowoduje wzrost popytu?
 
W krótkim okresie czasu jesteśmy limitowani prawem malejących przychodów.

Prawo malejących przychodów:
Zmniejszanie nakładów czynnika zmiennego (pracy) przy założeniu, że pozostałe czynniki są stałe, zaczyna od pewnego momentu przynosić coraz mniejsze przyrosty produkcji.
(Bo ludzie nie wyrabiają z pracą, bo jest ich coraz mniej a pracy tyle samo.)

Prawo to działa w dwie strony - jeśli jest zbyt wielu zatrudnionych (powyżej tego co jest potrzebne) to wówczas zaczną sobie przeszkadzać i efekt będzie taki sam - zmniejszenie popytu.

 
Przykład liczbowy:
Zbiory pszenicy w ciągu roku (w tonach).
Gdzie:
L= Ludzie(Ilość zatrudnionych)
PC = Produkcja całkowita
PDL = Produkt przeciętny pracy (średnia produkcja przypadająca na jednego pracownika)
PM = Produkt marginalny pracy (o ile wzrosła produkcja całkowita po zatrudnieniu kolejnego pracownika)

 
LPCPDLPM
0000
1555
21267
32179
432811
54088
64272
74260
8405-2

 
Początkowo produkt marginalny pracy rośnie szybciej niż produkt przeciętny pracy, ponieważ zatrudnienie kolejnych pracowników daje więcej niż proporcjonalne przyrosty produkcji. Jednak po osiągnięciu maximum następuje szybki spadek produktu marginalnego, bo zaczyna działać prawo malejących przychodów.

Po przekroczeniu punktów zrównania (punkt przecięcia dwóch lini na wykresie [ PML = PPL] )

Produkt marginalny opada szybciej niż produkt przeciętny. A w punkcie zrównania produkt przeciętny ma swoje maximum.



W związku z występowanie prawa malejących przychodów, wyróżnia się w analizie krótko okresowej:

I etap: Produkt przeciętny rośnie aż do maximum.

II etap: Produkt przeciętny maleje, produkt marginalny też maleje, ale produkt marginalny jest nadal większy lub równy 0 i produkt całkowity cały czas rośnie.

III etap: Produkt marginalny jest ujemny, produkt całkowity maleje.

Zarządzanie.

Przypuszczalne pytania na kolokwium (od finansów).

 
 

  1. Ujęcie administracyjne i funkcjonalne zarządzania.
  2. Syle kierowania, rodzaje władzy.
  3. Controling i jego cechy.
  4. 9 Cech organizacji Mitzberga.

Notatki:)

Się ma kontakty to się ma:)

 
 

Uzyskałem dzisiaj notatki z zarządzania z całego roku wykładów (za tydzień kolokwium;p)

Plus ściąga

Plus prawdopodobne pytania :)

 
 

Się ma znajomości… :)

 
 

Teraz siedzę na mikro i cholernie się nudzę (wykład jeszcze się nie zaczął).

 
 

Po wykładzie wrzucę notatki z tego wykładu;)

środa, 12 stycznia 2011

Zagoniony.

Rany… Co to był za dzień!

 
 

W pracy jakaś masakra normalnie, kontrolę mieliśmy i nijak nie mogłem siedzieć na necie:/

Nie wspominając o obiecanej niespodziance:/

W piątek wieczorem ową niespodziankę wrzucę;)

Jutro znowu w pracy kontrola ale…

Ale o 18 idziemy wszyscy na imprezę firmową (żarcie i alkohol bez limitu za free;p , plus kręgle bilard i takie tam;) ) więc w sumie, szybko zleci:)

Sprzedałem dzisiaj trzy oferty w tym jeden abonament za 99zł (świr normalnie jakiś, tyle kasy wydawać?)

 
 

Ogólnie jestem zadowolony, zarówno z pracy jak i szkoły (co prawda nie wiem czy zaliczyłem matmę, ale jakoś mnie to specjalnie nie rusza), bo jutro tylko ang i wykłady z mikro - pewnie wrzucę notatki;)

 
 

Co jeszcze… Z Miśką prawie nie gadałem:/ ni jak nie miałem dzisiaj dla niej czasu. Ostatnio w ogóle nie mam na nic czasu, ciągle tylko praca i studia… no ale byle do weekendu (studniówka). No i w sumie byle do jutra, bo jutro imprezka;p

 
 

Po imprezie (koło 23) wybieram się do pomarańczy, albo do spiżu, jacyś chętni?

Uczelnia.

Nie jest źle. Kolos z angola napisany (chyba całkiem nieźle poszedł).

Za godzinę kolokwium z matmy i tu serdeczne podziękowania dla Kasi Razik, za wytłumaczenie pewnych nieścisłości związanych z macierzami:)

 
 

Myślę, że zdam:)

 
 

Ciekawe tylko co z angolem…

 
 

Na socjologii dzisiaj nie byłem (podziękowania dla rady Rudy Śląskiej za nieoczyszczenie chodników.

Wychodzę sobie rano do szkoły (zadowolony, że wreszcie pójdę na socjologię)… i uszedłem może 20 metrów… potem było błoto na którym chcąc nie chcą się wypieprzyłem… No kurwa! Normalnie cały z bagna byłem, bo jakiemuś jełopowi nie chciało się pozamiatać…

Wróciłem, wyczyściłem się (pół godziny) i tyle było z mojej socjologii…

 
 

I tyle. Napiszę coś w pracy albo przed;)

wtorek, 11 stycznia 2011

Dobry dzień.

Myślę, że każdy w życiu chciałby móc powiedzieć: To był naprawdę dobry dzień.

 
 

I ten był. Brakowało mi w nim tylko Miśki, no ale niestety takie życie - ja studiuję tu, ona uczy się tam:(

Trzeba się z tym pogodzić i tyle. Cud, że w ogóle się widujemy!

 
 

Uczelnia:

Jak mówiłem Mikroekonomia zaliczona na 4 (wow) :))

Jutro czeka mnie (nas, biednych studentów) kolokwium z matmy (ała…).

I tu uczciwie się przyznaję, że jeszcze się nie zabrałem. Ale spoko spoko, dam radę.

Nie zamierzam się bynajmniej martwić. Studia nie są od tego, żeby się przejmować i martwić:)

 
 

Praca:

Sprzedałem dzisiaj 4 oferty w 5,5 godzin. Czyli jak na grupę - nieźle - jak na mnie - ujdzie.

Grunt, że wypłata będzie śliczna:D

Do tego miła atmosferka, szef zadowolony, koledzy spoko - ogólnie bajka:)

Jutro wieczorem może nawet wrzucę na bloga jakąś niespodziankę?:))

 
 

Życie towarzyskie:

Przez brak Miśki obok - trochę gorzej. Ale za to piszemy trochę ze sobą jak akurat nie jestem w pracy i nie jestem zajęty.

Z pozytywniejszych rzeczy - jutro uczę znajomych z uczelni mikro, żeby pozaliczali ładnie poprawki.

Rany! Ja w życiu nikogo nie uczyłem niczego (ja sam nigdy nic nie umiałem:D) A tu masz ci los, człowiek idzie na studia i nie dość, że wszystko ogarnia to jeszcze pomaga innym! :)

 
 

 
 

 
 

Dobra, dość tego pierniczenia:D

Idę po herbatę, kanapki od rana i do matmy...

:)

To naprawdę dobry dzień - jak na razie.

Za chwile zaczynam pracę:)



Z mikro napisałem na 18,5 pkt czyli w sumie mam 41



Co za tym idzie?



Właśnie zaliczyłem egzamin z mikroekonomii na 4:))



Who is the master?:)

Mikro.

Naumiany (Mniej więcej) :)

 
 

Humor znów mi się poprawił, bo siedzę sobie w jadalni na uczelni i z Adasiem się uczymy (pozdrawiam :D) :)

 
 

Ogólnie nie jest tak źle jak mi się wydawało, że będzie:)

Wygląda na to, że zdam, że ogarniam, że z maty sobie poradzę i w ogóle:)

 
 

 
 

Teraz jeszcze papierosik i na kolosa!

 
 

 
 

 
 

Żegnajcie

Angielski.

Zgodnie z obietnicą: Poziom Angielskiego na studiach….

 
 

Relaks jest potrzebny, żeby wypocząć.

Relasation is important to rest.

 
 

Reakcja na podniesienie cen była negatywna.

The reaction to increase prices was negative.

 
 

Obozy przetrwania są bardzo popularne obecnie.

The survival camps are verry popular now.

 
 

Doprowadzisz mnie do szaleństwa!

You make me mad.

 
 

Jest dużo podobieństw pomiędzy mną a siostrą.

There are a loot of similarities between me and my sister.

 
 

Rząd zdecydował o podniesieniu podatku.

The gouvermant decides to increase taxes.

A ty? Jak się odżywiasz?

Masakra

Masakra normalnie jakaś…

Mykam teraz na uczelnie - nie wyspałem się w cholerę.

Do tego zdecydowanie mam gorszy dzień niż wczoraj (kwestia kolokwium z mikro?)

 
 

Jak będę na Angolu, to wrzucę coś co akurat robimy - koledzy i koleżanki ze szkół średnich zobaczą, jak śmieszny jest poziom Angielskiego na uczelni, dla osób, które maturkę zdały na prawie 100%...

(nie żebym się chwalił:D)

 
 

Mykam.

To będzie dłuuuuugi dzień.

Nauka?

Wszystko zrobię!

Wszystko!

Zmienię układ bloga!

Poszukam prezentu!

Pokażę babci jak się przelewy robi!

Posprzątam!

Zakupy zrobię!

Zaplanuję budżet!

Jeszcze raz posprzątam!

Poszukam 'pilnych' informacji na Internecie!

Wszystko!

 
 

Byle się nie uczyć.

 
 

 
 

A sesja tuż tuż...

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Praca

Pracuję w Call Center. Podoba mi się praca (właśnie w niej jestem:D) - i co najważniejsze - dobrze płacą:)

Siedzę sobie po 6 godzin i dzwonię do ludzi i namawiam do przejścia do PLAY :D

Fajna robota - 7,5 na rękę za godzinę podstawy plus super premie:)

 
 

Akcje w pracy są nieziemskie czasem:) Klienci mają takie teksty, że można paść (w stylu 'żona mi przed chwilą uświadomiła, że jesteśmy bezrobotni') :))

 
 

Ogólnie z pracy jestem zachwycony:)

Do tego cóż… do tego dzisiaj jest 10 - dzień wypłat:)

 
 

A jakby tego było mało… Pogodziłem się z Miśką:)

Naprawdę wierzę, że teraz już będzie dobrze.

 
 

Jednym zdaniem - u mnie super:)

:))

Happy:)

Będzie dobrze! Musi być!

niedziela, 9 stycznia 2011

Zmiany?

I przyjechała do mnie na noc… nareszcie! Tak się za nią stęskniłem!

Co teraz będzie? Jak to będzie? Czy będziemy szczęśliwi?

Jak mi jej brakowało...

O co chodzi?

Pewnie skoro to czytasz - zastanawiasz się czytelniku o co tu chodzi?

Co to za blog, co tu jest, co tu będzie?

Nie wiem. Naprawdę. Z jednej strony pewnie kilka informacji z uczelni, jakie wrzucę na bloga, żeby ktoś inny mógł skorzystać?

Z drugiej na pewno parę słów o życiu prywatnym, o tym co u mnie itd…

Nie wiem co tu będzie.

Ale coś pewnie czasem wyskrobię;)

Elastyczność cenowa popytu.

  1. Elastyczność cenowa popytu jest zawsze ujemna. Elastyczność jest dodatnia tylko w przypadku wystopienia wyjątka od prawa popytu (np. efekt giffena czy inne efekty)
  2. Wzór na Elastyczność cenową Ep=%zmiana popytu / %zmiana podaży
  3. Elastyczność cenowa popytu jest wysoka jeśli jest większa od 1
  4. Jeżeli popyt wynosi 0 =to popyt nie ulegnie zmianie bez względu na zmianę ceny.
  5. Popyt krańcowo elastyczny = kiedy cena ulegnie zmianie, konsument przestanie kupować produkt.

     
     

     
     

     
     

     
     

Test

To tylko test...