poniedziałek, 28 października 2013

Big boy !



Jestem dużym chłopcem. Z biegiem czasu zmieniłem tylko zabawki.
Zamieniłem plastikowy samochodzik, którym kiedyś wygrywałem wyścigi na największych światowych torach (ten największy było oczywiście w moim pokoju na wykładzinie) na moja wspaniałą Renatkę.
Zamieniłem miejsce w kadrze narodowej piłki nożnej, z którą rozgrywałem wspaniałe mecze na budzącym podziw stadionie składającym się z 3 drzew i jednej czapki symulującej słupek na wieczorne spacerki i wygłupy z psem, który tak naprawdę więcej ma z szczura niż psa.
Zamieniłem granie na komputerze w surfowanie po internecie.
Oglądanie bajek, na filmy sc-fiction.
Zamieniłem chodzenie do szkoły na chodzenie do pracy.
Zamieniłem oranżadę w prożku na szklankę dobrej whisky.
Zmienili się ludzie mnie otaczający.
Zmienił się poziom rozmowy.
Zmieniło się otoczenie.

Ale czasem, kiedy mam chwilę dla siebie… wychodzi ze mnie moja prawdziwa natura. Skrzętnie skrywana pod skorupą mściwości, brutalności, chamstwa i przechwalstwa.


Wtedy siedzę i zamiast whisky mam sok a przy dobrym soku zamiast dobrego sc-fiction oglądam…




'Cause deeply inside, i am just a little boy.


Może jestem dziwny, ale te dwie postacie wymiatają.
Sztuka relaksu przy tej bajce nabiera nowego wymiaru.

czwartek, 24 października 2013

Płatność kartą od 20 zł.



Byłem wczoraj w sklepie.
Ja: „Dzień dobry, poproszę 5 metrów kabla z końcówkami RJ45 i złączkę do tego kabla”
Pan: „ 11.50zł”
Podaję kartę. Pan wyciąga (z pod lady) tabliczkę z napisem „płatność kartą od 20 zł” i mówi:
P: „Od 20 zł kartą przyjmujemy. Wiem, że to nie legalne ale mamy to w dupie, bo i tak nam nic nikt nie zrobi a my płacimy prowizje.”
Przyznaję - w tym momencie trochę mnie wryło. Co to znaczy, że mają to w d%^*e?
J: No, ale jak to? To mam teraz wziąć coś jeszcze, żeby mi nabiło 20zł?
P: Dokładnie tak.

I wyszła ze mnie moja mściwa natura. Naprawdę mnie ten pan wkurzył. Nie dość, że nie mogę zapłacić kartą, to jeszcze będzie mnie naciągać.

Mściwie więc (przyznaję , głupio mi) poprosiłem o dokładnie 4 metry kabla pozłacanego (czyli takiego, który Pan musi przyciąć z szpuli) + dwie końcówki do niego. Jak tylko Pan przyciął ten kabel na dokładnie 4 metry…
J: „Albo nie, wie Pan co, jednak nie dziękuję, chyba nie mam tylu środków na koncie, także przykro mi i do widzenia”
I zostawiłem gościa z przyciętym kablem, siatką zakupów, których nie kupiłem  i karteczką „płatność od 20 złotych”, którą to karteczkę może sobie w sadzić we wspomnianą.

Szczerze? Skoro nie stać cię na opłacenie prowizji to po co Ci terminal?

środa, 23 października 2013

Mi się należy i ja żądam.



Czemu tak jest i skąd się to bierze, że ludziom tak bardzo nie chce się pracować?
W call center naprawdę można zarobić bardzo dużo.Jak sie chce i jest się dobrym oczywiście.
Niestety na rynku pracy jest coraz wiecej ludzi, ktorzy się przyzwyczaili.
Przyzwyczaili, że czy się stoi czy się leży dwa patyki się należy. I mòwię tu ogólnie o prawie całym polskim rynku pracy.

Skąd ludzie mają taką cechę, że wydaje im się, że wszystko im się NALEŻY. Bo są. Bo oni to im się należy. Jak mnie takie coś wkurza. Takie roszczeniowe podejście do życia.

Przychodzą  tacy, często po studiach i wszystko mam im dać. Najlepiej to, żeby mogli leżeć i pachnieć i niech im ktoś płaci. "Jak to nikt mi nie zapłaci za nic nie robienie? Przecież studia skończyłem tak? Tyle lat nauki i nie chcą mi dać wypłaty za darmo?" 
Ano nie chcą.

Jako menadżer, powinienem cieszyć, że oni , a nie wymagać żeby pracowali.

Punktowa zależność wynagrodzeń w stosunku do wykonanej pracy

O co kaman ja się pytam? Z jakiej racji człowieku myślisz, że cokolwiek ci się NALEŻY?
Komuna się skończyła. Dawno temu.

Tak wiem. Marudzę. Ale na prawdę krew mnie zalewa jak słyszę te wszystkie roszczeniowe brednie.

piątek, 18 października 2013

Zwariować można.



Otwieram serwis z wiadomościami. Dobrze wiedzieć co się dzieje, prawda? Czytam. Chłonę. Wariuję.

Seks coraz popularniejszy wśród młodzieży; Ksiądz jakiśtam pedofilem; Arcybiskup cośtam :„pedofilia to wymysł szatana”; kierowca bmw potracił pieszego; Kim jest ekspert Macierewicza?; Orgia on-line; Gwałt zbiorowy; Nauczyciel uwiódł chłopca; Urban ma przeprosić Tuska; Remont trasy AK; Księża:”To ofiara jest winna pedofilii”; Ukradł ponad milion złotych; Zamach w meczecie;

Mamy więc:

  • 7 artykułów związanych z seksem, pedofilią i kościołem
  • 3 artykuły związane z zabójstwem / zamachem / kradzieżą
  • 2 artykuły związane z polityką
  • 1 artykuł o remoncie dróg 


Wnioski?

  1. Polityka już się nie sprzedaje. To dobrze i źle. Dobrze, bo polityki większość ma dość. Źle, bo tym bardziej nie wiemy co  się dzieje
  2. Informacje na prawdę przydatne (dla kierowców, regionalne, o zmianach w prawie itp.) są już praktycznie nie umieszczane. Umówmy się, trzeba sobie poszukać.
  3. Króluje seks. Królują wiadomości mające na celu nas oburzyć, poruszyć, zbulwersować.


W telewizji zamiast talent-show mamy życie-show. Mamy uczestników głuchych jak pień, ale za to porzuconych przez rodziców, z komornikiem na głowie, zmaltretowanych psychicznie.
Tacy uczestnicy brną do przodu, w tyle zostawiając osoby, które poradziły sobie w życiu i mają naprawdę talent. To takie osoby się sprzedają. A my takich kupujemy.

Otwieram inny portal, może źle trafiłem. Może to wszystko nie tak. Czytam nagłówki.

Pedofilia w kościele to fakt; niesłuszne oskarżenia księdza jakiegośtam...



Drogie media!
Czy naprawdę na tyle was stać?
Czy te artykuły będące kwintesencją ostatnich wiadomości to naprawdę najistotniejsze fakty?
Czy seks jest tak chodliwym tematem, że po trupach trzeba o nim pisać?
A może szanowne media byłyby trochę bardziej obiektywne?

Jak to jest, że w jednej gazecie czytam o niezaprzeczalnej winie kogośtam a w drugiej niezaprzeczalne fakty potwierdzające niewinność kogośtam?
Nic nie mam przeciwko wolności słowa. Rozumiem, że pewne rzeczy się sprzedają. Ale ludzie, ile można to czytać?

Świat doprowadził do tego, że lepiej nie czytać, a przynajmniej nie prasy codziennej. Czasami najwyraźniej lepiej nie wiedzieć.

czwartek, 17 października 2013

Warto być prezydentem.



Zastanawialiście się kiedyś ile zarabia Prezydent Miasta Katowice?
Ile jest warta władza prezydenta miasta? Nie mnie jest oceniać czy zarobione pieniądze są pieniędzmi zarobionymi za ciężką pracę czy nic nie robienie. Nie moja w tym rola.
Ale warto zwrócić uwagę na wieczne remonty w centrum Katowic, które ciągną się ho-ho, czy na tragiczną wręcz sytuację filharmonii śląskiej w Katowicach, która to filharmonia w Katowicach nie gra już od dłuższego czasu, ze względu na wspomniane remonty.
Mówi się, że prezydent musi zarabiać dużo, bo od niego wiele zależy. Bo podejmuje decyzje kluczowe. Bo ma dużą odpowiedzialność. Trudno się z tym nie zgodzić. Wszak w przedsiębiorstwie prywatnym im wyższe stanowisko tym wyższe wynagrodzenie, bo tym większa odpowiedzialność.

Tylko jak to jest z tą odpowiedzialnością naszych władz?
Czy gdyby firma prywatna nie wywiązała się z zobowiązania, można przymknąć oko, uznać „och, poszło w siną dal 20 milionów, olejmy to” ? Czy tak byśmy powiedzieli? Czy może pociągnęlibyśmy ową firmę do odpowiedzialności?
Dlaczego prezydent za błędne decyzje nie ponosi konsekwencji finansowych?

Ale do rzeczy.
Z oświadczenia majątkowego za rok 2012 Prezydenta Miasta Katowice wynika, że:

W zeszłym roku prezydent z racji pełnienia swojej funkcji zarówno w urzędzie miasta jak również w spółkach: Tramwaje Śląskie S.A oraz KZK GOP S.A zarobił w ciągu roku około: 231372 zł.
Miesięczny dochód prezydenta wynosi zatem 19281zł, czyli prawie 20.000 zł.

Czy to dużo czy mało nie mnie oceniać. Martwi mnie jednak, że w ciągu całej jego pracy zostało podjętych wiele błędnych decyzji, które spowodowały między innymi wieczne korki w mieście.
A prezydent śmieje się nam wszystkim w twarz, bo jedyną konsekwencją może być jego odwołanie.

Może jestem naiwny, ale nadal mam szczerą nadzieję, że następny prezydent kimkolwiek by był, będzie liczył się z opinią mieszkańców – nie tylko przed wyborami.

I na koniec ciekawostka.
W internecie nie ma opublikowanego oświadczenia majątkowego Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Poprosiłem więc o przesłanie takiego oświadczenia na adres email. Jak tylko dostanę odpowiedź na pewno napiszę.

poniedziałek, 14 października 2013

Spokój.



Są takie dni, kiedy nie ogarniam. Tak totalnie. Dziś właśnie jest taki poranek. To jest naprawdę kiepski początek. Ktoś odchodzi, ktoś przychodzi. Życie. I jedziesz na tym wózku, byle nie za wolno. Trzeba myśleć o sobie, twòj wòzek musi jechać.
Poranek skończy się za 10 minut. Za 10 minut będzie popołudnie. Ja będę po drugim śniadaniu. Zza budynku wzejdzie słońce.Wszystko się ułoży.
Wszystko będzie dobrze.
Ale teraz – jeszcze te 9 minut – dajcie mi wszyscy święty spokój.

---------------------------------------------------------------------------

Inna sytuacja prowokująca mnie do rozmyślań trafiła mi się, gdy byłem chory. Leżałem sobie smacznie w łóżeczku, kiedy ktoś do mnie napisał na gg. Tym kimś okazała się dziewczyna – dwa lata młodsza. Jako, że nie miałem co robić, będąc chorym pisałem sobie z nią. Przez tydzień. Ja wiem o niej teraz wszystko, ona o mnie nic. Mało tego.  Dziewczyna ewidentnie chce czegoś więcej, rzuca erotycznymi sugestiami (opowiada mi jakby się chciała ze mną kochać) itd. Do czego to doszło? Co z tymi ludźmi jest , że dają się podrywać komuś obcemu, kogo znają tylko z widzenia. Pisze, że chce się ze mną przespać. Litości.

Jak przez całą tę „książkę” narzekałem, że jestem sam, tak teraz kiedy mógłbym to zmienić (gdybym się zaangażował) to - myślę sobie… „a po co?” Po co zmieniać swoje życie? Przecież mi jest dobrze tak jak jest ! Mam poukładany life, nie szukam kłopotów (ok, one znajdują mnie), dobrze mi się układa z rodzinką, pracuję sobie co weekend, więc na kasę też nie narzekam. I po co to zmieniać? Dlaczego mam się narażać na kolejne załamanie czy zawód miłosny? Dlaczego mam się zmieniać dla… no właśnie dla kogo? Dlaczego mam tracić czas i pieniądze przy okazji, na kogoś z kim będę pewnie z miesiąc? Dlaczego? Dlaczego, po co i na co ja się pytam?! A może… Może gdybym się w końcu w kimś zauroczył, myślałbym inaczej? Może. Na razie zostawię to chyba tak jak jest, bo jest mi… po prostu wygodnie.

czwartek, 10 października 2013

Przemówienie.

Każdemu czasem zdarza się gdzieś przemawiać. W pracy. W szkole. Na studiach. W pewnym sensie nigdy nie wiemy kiedy będziemy musieli coś powiedzieć.
Przemówienie z zasady jest stresujące. Niektórzy mówią, że nie, że ich to nie stresuje. Nie wierzę w to. Nigdy nie wiadomo kto słucha.
Dziś mam przemówienie. W pewnym sensie. Krótkie, proste, bezproblemowe. Nie liczy się treść, liczy się przed kim się przemawia. Szczerze? Stresuję się, ale dzięki temu wiem, że sobie poradzę. Wykorzystam 120 % mojego uroku osobistego i zrobię dobre wrażenie.

Mój szef zwykł mawiać, że należy mówić dużo, niekoniecznie z sensem i używać zwrotów / słów co do których istnieje daleko idące prawdopodobieństwo iż grono słuchaczy, mimo szczerych chęci zrozumienia, nie będzie w stanie pojąć, a także zwracać ogólną uwagę słuchaczy na fakty mniej istotne, co za tym idzie nie wymagające dalszego tłumaczenia odwracając tym samym uwagę od spraw kluczowych. Ponad to, szczególnie należy pamiętać, o robieniu z jednego, krótkiego nawet zdania co najmniej 10 niezrozumiałych, przybierając przy tym inteligentne pozy, sugerujące słuchaczom posiadany PONAD PRZECIĘTNY, wysoce rozwinięty a przede wszystkim EFEKTYWNIE pracujący umysł, mogący służyć zarówno celom czysto humanistycznym jak również logicznym, ścisłym. Kluczem do prawdziwie SKUTECZNEGO i EFEKTYWNEGO zareferowania treści jest doprowadzenie do sytuacji w której słuchaczom nie będzie chciało się… DŁUŻEJ CZYTAĆ.

Jeśli nie wiesz jak przemawiać niżej zabawny obrazek, znaleziony w sieci z dokładną instrukcją co należy mówić. (wybieramy zdanie z kolumny 1, dodajemy zdanie z kolumny drugiej, następnie z 3 i 4 i mamy gotowe zdanie. Całość powtarzamy do końca.)





poniedziałek, 7 października 2013

Liczy się wnętrze.


Było kiedyś takie badanie socjologiczne. Polegało na tym, że człowiek ubrany w garnitur położył się w centrum warszawy. Z daleka wyglądało jakby spał / zemdlał. Leżał kilka minut, wreszcie ktoś do niego podszedł. Sytuacja powtórzyła się wielokrotnie, za każdym razem ktoś mu pomagał.
Następnie w tym samym miejscu położył się ten sam człowiek, ubrany w stare spodnie z garnituru, jakiś dres, w ręce zamiast aktówki siateczka. Nikt się nie zatrzymał. Nikt nie zapytał. Nikt nie sprawdził. Człowiek mógł dostać zawału i nikt by nie zauważył.


I niech nie pieprzy się bzdur, że ludzie nie patrzą na wygląd tylko na wnętrze.

---------------------------------------------------------------------------

Poniedziałek. Dzisiaj idziemy do teatru. Mam na 8.00 - dwie matmy (za co?) i J. Polski. Moja klasa ukazała się dzisiaj w najczystszej postaci. Mieliśmy zebrać pieniądze na teatr i na 31 osób zapłaciło 16. Reszta stwierdziła, ze się nie opłaca poza tym liczyli, że zamiast do teatru pójdą sobie do domu. Ale ich chytry plan nie wypalił – mają lekcje. Ta sytuacja pokazała nam jacy naprawdę jesteśmy. Najpierw się umawiamy, a później wszyscy to olewają. Ot. Nasza klasa.
Wszyscy wnerwieni. Polonistka, że ją olaliśmy, idący do teatru, bo awantura była i druga połowa, że mają lekcje. Można by pomyśleć, że klasa dzieli się na dwie duże grupy. Tak na prawdę tych grup jest około 30. Każdy patrzy na siebie i resztę ma gdzieś. Dobijające. Zero zaangażowania, zero pozytywnych kontaktów. A jak przychodzi zagrożenie, zamiast się wesprzeć szerzy się konfidenctwo.

Dzisiejszy dzień nie zaczął się zbyt szczęśliwie dla mnie. Ale skłonił mnie do refleksji.
Szedłem właśnie do szkoły i przechodząc koło urzędu miasta zauważyłem mężczyznę i kobietę kłócących się. W pewnym momencie facet uderzył kobietę pięścią w twarz.
No i się wkurzyłem. Zacząłem na niego wrzeszczeć, żeby się postawił równemu sobie a nie z pięściami na kobietę. Koleś popchnął mnie, na co ja zareagowałem uderzając go pięścią w twarz.
Cóż… nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. Koleś spojrzał na mnie, powiedział, że mam „sp@#%^!#ać” i… sobie poszedł. Jak gdyby nigdy nic. Babka spisała sobie mój nr telefonu, gdyby była potrzeba zeznawania to zadzwoni. Poszedłem do szkoły.
Tak sobie myślę, co się z tym światem stało? Tylu ludzi przechodziło i to tylko ja zareagowałem. Egoiści wszędzie. OK. Ja też zazwyczaj jestem egoistą, ale ludzie – z pięściami na kobietę? Wszyscy mają gdzieś problemy innych, bo patrzą tylko na siebie. Dlaczego jest tak, że ktoś widzi kiedy mężczyzna bije kobietę, wzrusza ramionami i idzie dalej?

piątek, 4 października 2013

Zbieg okoliczności?

Naszło mnie dzisiaj. Wziąłem pieska, moją K i poszliśmy do parku cykać zdjęcia.
OK. Ja i fotki to nie zawsze jest udana konfiguracja. Wręcz zazwyczaj nie jest. Ale tym razem to ja cykałem fotki !
Złożyło się fajnie, bo akurat prądu brakło w pracy i poszliśmy wcześniej (Przypadek? Nie sądzę! ) do domu.
Mam nadzieję, że moje „robaczki” nie maczały palców w tym, że firma pozbawiona była elektryczności przez kilka godzin. Nie no, nie byli by do tego zdolni. I po co? Żeby wyjść wcześniej? Na pewno nie. Chociaż… Czasem myślę, że za godzinę „laby” daliby się pokroić… Nie no bez jaj.
Tak czy inaczej aktywny piątek dziś przeżyłem. Spacerek, fotki, wcześniejsze wyjście.

Z całej serii nie udanych zdjęć pozwoliłem wybrać sobie jedno – mojego największego przyjaciela i zamieścić go tutaj. Mam nadzieję, że się nie obrazi, a nawet jeśli to na pewno zaraz mu przejdzie ;)

Koresław.


---------------------------------------------------------------------------

Ciekawa ta przerwa była. Gosia, Emilia i Alicja poprosiły mnie, bym zrobił im zdjęcie. W ciągu zaledwie godziny „reakcje obronne przeciwko obiektywowi” gdzieś wyparowały. Tak mało potrzeba, żeby człowiekowi się humor poprawił.
Teraz mamy polski i z tyłu klasy ładuje się już bateria do aparatu. Gdyby dalej nie było nie naładowałbym baterii, więc ostatecznie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Gosia zasugerowała mi, że mógłbym te zdjęcia tutaj zamieścić. Ale chyba sobie odpuszczę. Jeśli to teraz czytasz – drogi czytelniku to najprawdopodobniej jesteśmy już po szkole to wiedz, że mam udaną pamiątkę. Zdjęć w książce co prawda nie zamieszczę, ale chyba machnę te zdjęcia na nk.
Właśnie dotarła do mnie - po raz kolejny zresztą - plotka, na temat tego płakania. Obecnie brzmi tak: „A słyszałeś, że Marta przez całą długą przerwę (15 min) płakała, bo dostała 4+ ze sprawdzianu?”
Trochę to zmutowało. Zastanawiam się od kogo to wszystko wychodzi. Tak czy inaczej - i tak jest dobrze, że nie doszło do Iwony. Gdyby tak było, Marta by nie mogła wyjść na korytarz. Plotka niszczy życie człowiekowi. Trzeba mieć naprawdę dobrą psychę, żeby to przetrwać.

czwartek, 3 października 2013

Nuda męczy.


Szczera prawda.
Na pewno każdemu z was zdarzyło się kiedyś „wynudzić na śmierć”?
Zazwyczaj „śmiertelna nuda” dopada nas w oczekiwaniu na coś. Na autobus. Na lekarza. Na przerwę. Na koniec pracy. Na koniec zajęć. Nuda jest zła.
Ale… wbrew pozorom ma swoje plusy. Potrafi mianowicie tak znużyć człowieka, że aż go zmotywuje do zrobienia „czegokolwiek, byleby czas poleciał ociupinkę szybciej”, znamy to uczucie hmm?

Wczoraj – wszechogarniająca mnie nuda zmotywowała mnie do zmian na blogu. Efektem zmian jest ogólny wygląd bloga i dostępność pod adresem www.podwochstronach.pl.
Wydaje mi się, że wygląda to to ładniej, przejrzyściej. W każdym razie mi się podoba. Przepisałem też notatnik z LO. A dzisiejsze kolorowe słowa w tekście są również wynikiem motywu przewodniego.
Nuda prowokuje do tego aby coś z sobą zrobić. Przychodzi taki moment, że jesteśmy już tak okrutnie zmęczeni nudą, że aż nam się nudzić nie chce. I coś z sobą robimy. Więc czy aby na pewno nuda jest zła?
Pozostając w temacie - filmik pokazujący zachowanie pewnej dziewczynki – jak się nudzi.
Ze wstydem przyznaje, że pewne jej zachowania w trakcie nudy są mi bliskie...




   ---------------------------------------------------------------------------

Jako, że na dzisiejszej religii właściwie nic się nie dzieje, połowa z obecnych w Sali zabrała się za konsumpcję drugiego śniadania... W zasadzie to wszyscy się nudzą. Ksiądz też znudzony chyba. Kunegund leży na ławce i zasypia. I jak tu sobie nie zadać pytania „po co ja do tej szkoły chodzę? I tak się niczego nie nauczę.
Zostało 20 minut do końca lekcji i w tej chwili wyraźnie widać, że nudzenie się – męczy. Z każdą mijającą minutą ludzie są coraz bardziej zmęczeni. Coraz więcej osób leży na ławce i przysypia. Albo po prostu leżą. Ci  którzy wypili kawę na przerwie rozmawiają z innymi kawoszami.
Ksiądz z nudów zabrał się za wertowanie katechizmu kościoła katolickiego. Ale tak to właśnie jest jak się gna z programem do przodu przez pół roku, to na półrocze nie ma co robić. Wyjątkiem jest naturalnie Angielski, Francuski, Polski i Mama na których chyba zawsze jest co robić. A nawet jak nie ma to matematyczka na pewno coś znajdzie…<szatański śmiech>
Marta siedzi uśmiechnięta od ucha do ucha co potwierdza moją teorię, że to, że płakała z powodu oceny jest zwykłą plotką. Normalne w tej klasie. Aneta i Natalia w ostatniej ławce siedzą ze słuchawkami na uszach. Kurczę, poziom edukacji w szkołach spada w kolosalnym tempie. Koniec lekcji – w końcu. Prąd jest więc w końcu zadzwonił dzwonek.

środa, 2 października 2013

Jak nastawić szwajcarski zegarek ?



Wiecie jak to jest. Niby wszystko gra. Patrząc z boku – Francja elegancja. Tyka, łazi, dzwoni, piszczy. Trybiki korporacji zatrzaskują się ze sobą tworząc schematyczny układ.
Kiedy patrzysz na wszystkie trybiki na raz stwierdzasz, że jest idealnie skonstruowany. Perfekcyjny niczym pani domu.
Ale kiedy przyjrzysz się bliżej, jak robi to wspomniana Pani domu ze swoją białą, równie perfekcyjną rękawiczką stwierdzasz, że jednak nie wygląda „To To” tak ślicznie. Otóż zdarzają się trybiki wykrzywione, trochę zardzewiałe, średnio działające. Trybiki nie chcące współpracować celem wyższego dobra (to jest mojego), tudzież większego zarobku. Takimi trybikami trzeba zająć się należycie.
Zegarmistrz – to jest ja – biorę takowego petenta i szlifuję, poleruję, chucham i dmucham. Liczę na to, że go wyprostuję, że będzie współpracował, działał, a pozostałe trybiki kiedy tylko ten jeden zostanie zreperowany zaczną prawidłowo funkcjonować. A jeśli to nie działa.. Cóż, jeśli to nie działa zarządzam świniaeksmisję.
A potem przychodzi ON. I mówi, że zegarek ładny – a jakże. Odpicowany. Godzinę nawet pokazuje. Ale martwi go, że trybiki jakby trochę krzywe, niedoczyszczone. I żebym coś zrobił.
No to biorę kolejny trybik, znowu chucham dmucham, wygląda ok. Wsadzam go z powrotem w czeluście zegarka i co? I znowu się krzywi, wykręcając przy okazji pozostałe trybiki.
I – do cholery jasnej – tak w kółko.
Zegarek działać musi. Inaczej właściciel zegarka zmieni zegarmistrza a może i cały zegarek.

P.S
Dzisiaj się zmotywuję i przepiszę wreszcie wspomnienia z LO.