czwartek, 29 sierpnia 2013

Tabletki na życie długie i szczęśliwe.



Z racji coraz częstszych podróży samochodem słucham więcej radia niż kiedyś. Jak pewnie wszyscy wiedzą ilość reklam w radiu z roku na rok znacząco się zwiększa. Ale czy kiedyś przysłuchiwaliście się JAKIE to są reklamy?

Do rzeczy. Co piąta reklama w radiu to reklama banku/drukarki/pożyczki/produktu. Co PIĄTA ! Pozostałe 4, to reklamy leków i wyrobów medycznych. Zaledwie 4/5 to reklamy o naszym zdrowiu. Co jest ważniejsze? Zdrowie czy nowa drukarka? To oczywiste, ze zdrowie. Dlaczego więc reklam produktów związanych z branżą medyczną jest tak mało? Zaledwie 80 % !. Przecież to straszne… Czy nie powinno być minimum 99 ? Powiedzmy, codziennie o 12 leci jedna reklama nie związana z medycyną. I wszyscy będą zdrowi i szczęśliwi.

A'propo zdrowia i szczęścia. Do póki nie zacząłem przesłuchiwać reklam nie wiedziałem nawet jak ciężko mogę być chory ! Jak wiele zagrożeń czyha na moje życie. Mogę przecież dostać:

- Bólu głowy
- Silnego bólu głowy
- Nieznośnego bólu głowy, który szybko chcę zlikwidować
- Migreny
- Osteoporozy
- Bólu pleców
- Bólu zębów
- Gorączki
- Silnej gorączki
- Kataru
- Alergii
- Zapalenia pochwy
- Prostaty
- Niemocy łóżkowej
- Bezsenności
- Dziecka
- Wypadnięcia włosów
- Wypadnięcia paznokci
- Zapocenia na śmierć
- Nagłego wzdęcia
- Silnego wzdęcia
- Nagłego i silnego wzdęcia
- Uszkodzenia wątroby
- Palpitacji serca

Słowem tragedia. Można wręcz powiedzieć, że to, że nie jadając tych wszystkich pigułek żyję, to istny cud !

Dzień powinienem najwyraźniej rozpoczynać jak Adaś Miauczyński z „Dnia Świra”…

Prozac – na chęć życia. Geriavit – na się niestarzenie. Memotropil – na lepsze funkcjonowanie metabolizmu mózgu. Etopirynę – profilaktycznie. Pół Tussicodinu – na kaszel po fajkach. Z krzyżykiem na ból głowy, też po papierosach. I pół Leriwonu – przeciwko czarnym myślom przed snem i depresji, i ułatwia zaśnięcie. I pół Imovane – na sen pierwszy. I do tego pół Stilnoksu – aby ten sen podtrzymać. I Aspirynę – profilaktycznie.”

Zdjęcie z: www.filmweb.pl


 ---------------------------------------------------------------------------




Wziąłem dzisiaj do szkoły aparat. Reakcje większości ludzi są takie same, wszyscy odwracają wzrok. Ale mimo to udało mi się cyknąć kilka fajnych fotek. Chciałem mieć zdjęcia z Oliwią i Justyną, ale mam słabą baterię, a w szkole znowu brakło prądu, więc nie mam jak podładować. Co za szkoła. Zawsze coś się psuje. Zastanawiałem się nad tym „odruchem obronnym przeciwko obiektywowi aparatu” jak to określiła Wiktoria. Ponad to dodała, że  „ja wiem, z biologii, że jest to odruch obronny, warunkowy – czyli wyuczony”. Ciekawe dlaczego tyle dziewczyn ma odruchy obronne.  Zwłaszcza te najładniejsze. Chociaż nie. Na przykład Justyna i Oliwia nie mają nic przeciwko chodź w mojej opinii nadają się do tych najładniejszych w klasie. A z kolei Gosia i Krysia mają wstręt do aparatu. Może to wynika z zaniżonej samooceny? Zaraz widać, kto co o sobie myśli. No ale zdjęcia będą fajne, jeszcze jutro popstrykam.

środa, 28 sierpnia 2013

Polska piękny kraj.



Naprawdę to napisałem? Sam się sobie dziwie. Polska mentalność każe narzekać na wszystko co polskie, i wielbić wszystko to, co zachodnie. Ale… no właśnie jest pewne ale. Byłem na wakacjach i przejeżdżałem przez kilka państw, które zakładałem, są wyżej rozwinięte gospodarczo i mentalnie niż Polska. Całe życie miałem wrażenie, że mieszkam na jakimś zadupiu Unii, że gorzej nie może być. A tu mała niespodzianka…

Do rzeczy.

  1. Austria. Kraj wysoko rozwinięty, piękny bla bla bla. Sklep o 19? Zapomnij. Płatność kartą? Na stacjach i w supermarketach, które też nie są jakoś bardzo długo otwarte. W Polsce przyzwyczaiłem się, że wszędzie płacę kartą, a do sklepu mogę iść w środku nocy, bo jest jednak dużo miejsc otwartych do późnych godzin wieczornych (żabki), 24-godzinnych (tesco) itp. Jak gdzieś nie mogę płacić kartą, to jestem szczerze oburzony. Parkingi płatne – ceny kosmiczne, w Polsce parkujemy pół darmo, naprawdę.
  2. Słowenia – Państwo widmo. Na śląsku o każdej porze dnia i nocy jednak kogoś zastaniesz. Nawet o 3 nad ranem jak przejdziesz się przez centrum to znajdziesz kilku ludzi. W ciągu dnia – tłok. W Słowenii jadąc przez 3 godziny w godzinach popołudniowych naliczyłem może 10 osób. Światła pogaszone, telewizory w domach nie świecą, ludzi nie ma. Miasta widma. Stacje benzynowe zamykane o 18.00 (!) i otwierane o 6.00. Kiedy musiałem zatankować, stacje mijałem kolejno co 50 km i dopiero 3 była JESZCZE otwarta. Piszę jeszcze, bo jak zatankowałem to zamknęli. Do głowy mi nawet nie przyszło, że stacja benzynowa może NIE być 24h.
  3. Chorwacja. Poza miejscowościami turystycznymi, nie ma nic. Nie ma aptek, bankomatów, fryzjerów, hipermarketów. McDonalndy są tylko w stolicy i kilku mniejszych miejscowościach. W całej Chorwacji jest tyle McDonaldów ile u nas na śląsku.
  4. Węgry. Jak Słowenia była Państwem widmo, to Węgry to chyba Państwo… Silent Hill. Tam nie spotkałem żywej duszy. Stacje benzynowe zamknięte wszystkie poza Shell’em. Sklepów brak. Ceny wyrażone w tysiącach (okropność). Przy wjeździe do kraju miałem wrażenie, że cofnąłem się 40 lat wstecz. Stare budynki, w stylu komunistycznym, przez pół wsi porozwieszane głośniki, z których pewnie kiedyś puszczano pieśni patriotyczne. M-A-S-A-K-R-A.
  5. Kierowcy – Polacy to nerwusy? Okazało się, że Polacy to najspokojniejsi kierowcy na świecie. Przez całą podróż trąbiono na mnie, uparcie świecono długimi światłami po oczach, żebym tylko przyspieszył. W Polsce po prostu się wyprzedza…

Jedno tylko muszę przyznać. Drogi wszędzie są lepsze niż u nas. Niestety.
Ale poza tym mit o wspaniałej europie, gdzie wszędzie można płacić kartą, otwartych punktach usługowych do późnej nocy, okazał się… tylko mitem. Jeśli tak wygląda nowoczesna Europa, to chyba wolę te "zadupie europy" na którym mieszkamy.


 ---------------------------------------------------------------------------




Justyna już robi kurs na prawo jazdy. Ponoć jestem pierwszą osobą, która jej powiedziała, że będzie czekać „aż ją podrzucę”. Reszta mówi, że nie będzie wychodzić na ulicę.
Ja tam mam wiarę w ludzi. Wychodzę z założenia, że jeśli ktoś ma wyobraźnię, to nie ma się czym przejmować. Myślę sobie, że z prawkiem poczekam do urodzin. Znaczy w marcu zapiszę się na kurs. Ależ ta klasa dzisiaj w dobrym nastroju jest. Nawet Ania się pod nosem uśmiecha.
Napisałem na początku tej „książki”, że dziewczyny dużo o tipsach, solarach itp. Gadają. Otóż…Myliłem się! A raczej nie tylko o tym. Przed chwilą rozmawiały o prawo jazdy, godzinach w których chodzą spać, o braciszku od Grażyny. A teraz rozmowa zaszła na… jedzenie. Co kto lubi a czego nie i dlaczego. Beata na przykład nie lubi naleśników, Oliwia makaronu z serem, ogórków i kopytek. Kurczę. I znów rozmowa sprowadziła się do… kalorii. Czyli jednak miałem rację.

Beata: Mateusz, ciekawy jesteś.
Ja: Dlaczego?
Beata: Nie wiem, tak jakoś.

Cała Beata. Kiedyś na religii zapytała księdza o coś i po otrzymaniu odpowiedziała: „O Boże! Znaczy przepraszam, no przepraszam.” Za co? – zapytał ksiądz – „No przepraszam, że tak przepraszam” – odpowiedziała.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Piękny dzień, aby zadzwonić.



„Skąd ludzie mają taką cechę
Najpierw zrobią świństwo, później milczą podglądając efekt
Co nie znaczy wcale, że zapominamy o nich
Tak, dziś jest piękny dzień, żeby wreszcie zadzwonić”
Łona – Piękny dzień aby zadzwonić



Miałem koleżankę. W pewnym momencie naszego życia, w skutek zbiegu nieszczęśliwych okoliczności powiązanych z jej facetem, którego lubieć nie potrafiłem, nie potrafię i z pewnością potrafić nie będę -  kontakt się urwał. Mówiąc wprost – ja sfochałem się na nią – a ona na mnie.
I tak sobie mijały miesiące. I czasem myślałem, czy aby nie zadzwonić, może przeprosić (ale duma mówiła, że wcale nie mam za co !), może pogadać. Telefon ostatecznie miałem.
Ale za każdym razem myślałem sobie – a czemu ja? A może niech ona zadzwoni, mi przecież nie zależy. Tak sobie mówiłem.

Czasami tkwi głeboko chędź odnowienia znajomości, ale z różnych powodów nie chcemy tego robić. Bo jesteśmy zbyt dumni, żeby przyznać, że zrobiliśmy jednak coś nie tak, bo to, bo tamto, bo siamto. Powodów znajdziemy tyle ile potrzeba, żeby dalej się męczyć.

A może nie warto szukać?

To jest piękny dzień, żeby zadzwonić.




 ----------------------------------------------------------------------------



Po raz pierwszy od mojego pobytu w szkole, nie uważam, tylko piszę tutaj na Angielskim. A to dlatego, że strasznie nudna ta lekcja. Ciągle przerabiamy tylko czas czynny i bierny i w kółko to samo. Ja mam dość. Ile można robić to samo? Dowiedziałem się, że moja piękna ma na imię Ewelina, jest z mojego rocznika, nie ma chłopaka i… jest wyższa ode mnie... Chodź tego pewny nie jestem.Ale w sumie większość dziewczyn jest wyższa, żadna sztuka. Ciekawe czy będę miał okazję jeszcze się jej poprzyglądać. Wiadomo, żadna znajomość się nie nawiąże. Zostało jeszcze 15 minut lekcji. Kurczę jak ja się dzisiaj nudzę.
Gosi wkręcił się szampański humorek. Od 10 minut zlewa ze wszystkiego. Zapytałem: "o o co chodzi?" Usłyszałem „jak to jest, kiedy Ci dynda 12 cm?”. Też ma dziewczyna problemy. Ona generalnie ma swoje jazdy. Jak jest wkurzona to zjedzie cię z góry na dół. Jak ma dobry humor to spokojnie można pogadać. No i teraz od 15 minut siedzi na religii i ryje. A religia dzisiaj lajtowa. Ksiądz chyba oceny będzie wystawiał. Zrobiliśmy sobie przed chwilą z oliwią i Justyną zdjęcie. Ach… takie lachy i ja... Licznik na  nk wzrośnie o 100% co najmniej ^^. No i fajna pamiątka będzie.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Demokracja czy Autorytaryzm?


Demokracja ogólnie dobrą rzeczą jest. Ponoć jest to nie do końca sprawny ustrój ale lepszego nie wynaleziono. W demokracji jest tak, że zawsze odpowiedzialność spada na więcej niż jedną osobę. Ale niestety, jak się okazało ustrój jednak jest wadliwy, przynajmniej przy mniejszych społecznościach.
Zrobiłem dzisiaj doświadczenie. Mieliśmy w pracy pewną kwestię sporną. Zaproponowałem aby 15 osobowy zespół przedyskutował kwestię i demokratycznie ustalił jaka jest decyzja. 10 minut kłótni skończyło się  tak jak kończy się demokracja w naszym sejmie. Brakiem porozumienia, jeszcze większą niezgodą i pałaniem nienawiści do siebie.
Teoretycznie – większość była za opcją 1 a mniejszość za opcją 2. W sejmie teoretycznie wniosek by przeszedł. Efekt – zespół skłócony ze sobą na maksa – bo część się zgadza a część nie.

Zatem uznałem, że skoro demokracja nie działa jak powinna, to demokracji nie będzie. I narzuciłem (wprowadziłem) autorytaryzm – po czym podjąłem decyzję, którą uważałem za słuszną.
Efekt? Część zespołu (ta, która była za opcją którą wybrałem) się cieszy, druga część MNIE nie cierpi. Z naciskiem na MNIE. Tzn, że zespół nie jest skłócony, bo decyzję podjąłem ja, prawda? A to, że mnie nie cierpią to prawdę mówiąc mi wisi. Nie muszą mnie lubić, ważne, żeby dobrze pracowali. Ciekawym rozwiązaniem byłoby wybranie opcji kompletnie innej – z której niezadowolony byliby wszyscy. Dzięki temu zespół zjednoczyłby się w nienawiści do mnie. Nic tak nie jednoczy jak miłość i nienawiść, prawda? Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem i te sprawy.

Zatem czy demokracja na pewno jest lepsza niż autorytaryzm?
Niech odpowie sobie każdy sam.
Dla mnie demokracja jest dobra, a autorytaryzm jeszcze lepszy – ale tylko wtedy kiedy to ja mam władzę ;)


P.S
Na blogu będzie teraz cisza - wyjeżdżam na urlop ;)

 ----------------------------------------------------------------------------

Gosia z Emilią stwierdziły, przed chwilą, że marudzę jak każdy facet. Zawsze, wszędzie i na wszystko. Mam jeszcze chwilę więc napiszę, że jestem w świetlicy a przy stoliku przede mną siedzi bardzo ładna, wolna(!), i wyglądająca na inteligentną dziewczyna. Ma średniej długości blond włosy, niezły biust, seksowną figurę i urocze spojrzenie. Ale pewnie i tak by na mnie nie poleciała. Ale popatrzeć nie zaszkodzi. Najfajniejsze jest to, że ona nawet nie wie, że na nią patrzę! Mogę patrzeć, podziwiać do woli. No i jest moją rówieśniczką. Zastanawiam się czy do niej nie podejść. Ależ ja się zmieniłem przez te parę lat. Kiedyś bym się nie zastanawiał. Ale chyba mam teraz za mało wiary w siebie, żeby iść i zagadać.
No mniejsza z tym .Gosia z Emilką zaglądają mi przez ramię. Strasznie ich ciekawi, która jest Emilka a która Gosia. Cóż, tajemnica zawodowa. Gosia stwierdziła, że jak jej dam poczytać, to mi załatwi numer telefonu tamtej laski. Zgodziłem się. Moja piękna poszła, a Gosia stwierdziła, że za godzinę będę miał. Tymczasem Kunegund z Jędrzejem znaleźli nowy sposób na danie mi do zrozumienia, że chce im się palić. Udają, ze jest im gorąco, więc powinniśmy wyjść na dwór. A jak już wyjdziemy to wiadomo zapalimy. Wygląda to dość zabawnie, kiedy w koło wszyscy marzną, a oni ściągają bluzy bo za gorąco i trzeba wyjść na dwór. Tak czy inaczej ograniczenie palenia nie wyszło. O rzucaniu nawet nie myślę. Straszny nałóg. Kto normalny wychodzi przy 10 stopniowym mrozie na dwór? Palacze.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Priorytety

„Wszystko ma swoje priorytety, wszystko ma swoje wady, zalety…” śpiewał kiedyś jeden z najlepszych polskich zespołów hip-hopowych. Jak te słowa są życiowe. Tyle dylematów codziennie przeżywamy, tych mniejszych typu gdzie pojechać na wakacje i tych większych, które mogą zmienić całe nasze życie.
Może wyjechać? A może na stałe? A może zostać? Co zrobić ze swoim życiem? Czy w ogóle coś z nim robić? Co jest ważniejsze? Pieniądze czy stabilizacja? Praca czy miłość? Przyjaźń czy pieniadze? W co zainwestować swój czas? W znajomych? W przyjaciół? W pasje? W rozrywkę? A może w pracę?

„Z wiekiem spada zapotrzebowanie na zysk, a rośnie popyt na święty spokój”

Ale … może warto podjąć ryzyko?
Miliony pytań bez odpowiedzi.
Nikt na nie nie odpowie mi tak dobrze jak ja sam. 




 ----------------------------------------------------------------------------


Zmiana planu przeszła. Pani z Angielskiego wyraziła na to zgodę. No i wszyscy są zadowoleni - tylko nie ja. We wtorki mam samoobronę. Jak wracam do domu to jestem padnięty. A w środę na 8.00 i jeszcze to nieszczęsne okienko.  Mój plan wygląda tak:
08:00 – Angielski – śpimy
08:50 – Chemia – śpimy
09:45 – godzina wolnego – śpimy + śniadanie
10:45 – Historia
11:50 – Angielski – dzień dobry
12:30 – Biologia – dobranoc
13:20 – Religia – Amen
14:15 – Matematyka – o masakro…

Lekcje kończę 15:05. Chyba wolałbym mieć do 17.00 ale się wyspać rano. Ale już za późno, klamka zapadła. W ogóle wydaje mi się, że sytuacja w klasie ulega znaczącej zmianie. Ludzie tak mocno koncentrują się na mrozie za oknem (-10), ze nie mają czasu ani siebie obgadywać, ani na siebie marudzić. My, palacze, szczególnie cierpimy w ten mroźny czas. Człowiek wychodzi na dwór i ręce mu odpadają. Do tego dochodzą zbliżające się sprawdziany, kartkówki i wystawianie ocen. Ależ ja marudzę.

piątek, 2 sierpnia 2013

Policja.

Byłem dzisiaj na Policji. A raczej być próbowałem. Ta wizyta trochę przypominała moją firmę. Każdy kombinuje jak tu zcedować petenta gdzieś indziej.
Pierwszy raz byłem wczoraj po południu. Powiedzieli, żebym przyszedł dzisiaj rano. Rano mnie przyjęli (jak u lekarza normalnie). Policjantka mnie wysłuchała po czym stwierdziła, że to jednak nie jej dział i przekierowała mnie do działu kryminalnego. W dziale kryminalnym gdzie drugi raz powiedziałem jak wygląda sytuacja poprosili mnie o dowód osobisty.
Pan Policjant z uśmiechem powiedział, że jestem na niewłaściwej komendzie, bo zanim „procedura ruszy” trzeba przekazać zeznania do właściwej komendy (bliżej mojego miejsca zamieszkania) a to trwa, więc najlepiej gdybym poszedł na inną komendę od razu. Komedia.
Zeznania czy zgłoszenie sprawy przez telefon? Nie ma opcji. Przez internet? Nie ma opcji. Tylko osobiście, tylko na odpowiedniej komendzie, tylko w odpowiednich godzinach.
Nie widzę różnicy w wizycie na policji i wizycie u lekarza. Tu czekasz i tu czekasz. Tu cię przekierowują od jednego działu do drugiego, i tu też. Z drugiej strony jak sobie przypomnę kontakt z biurem obsługi klienta Netii czy innego operatora… czy tak naprawdę musi być?
Czy pewnych kwestii nie można by po prostu… ułatwić? Zaoszczędzić czas, papier potrzebny do wydrukowania, tusz, pieniądze… Skąd się to bierze? Czy to tylko taka nasza Polska mentalność czy tak wszędzie jest…? Ręce opadają.




 ----------------------------------------------------------------------------

Zacząłem się ostatnio zastanawiać ile procent wiedzy, którą serwują nam nauczyciele na lekcjach naprawdę do nas trafia? Podejrzewam, że około 10%.  40% wiedzy to wiedza, która sami sobie fundujemy ucząc się w domu czy dodatkowo. 50% chyba nigdy do nas nie dociera z powodu braku czasu. Nie opieram się na żadnych danych jedynie na swoim przykładzie. Tak mi się po prostu wydaje. Nauczyciele nie mają czasu tłumaczyć bo gnają z programem jak popierniczeni, żeby się wyrobić. Do tego dochodzi brak koncentracji na lekcjach, którą szczególnie widać zwłaszcza na geografii czy psychologii. W ogóle uważam, że system edukacyjny w naszym kraju ledwo zipie. Uczą nas masę nie potrzebnych nikomu rzeczy przez co nie mają czasu na rozwijanie tematów które kiedyś nam się mogą przydać. Że nie wspominam o takiej geografii z której nie umiem kompletnienic. Zamiast niej powinniśmy mieć dodatkowy język obcy. To jest ważne, i przydatne.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Bezrobocie.



Jechałem wczoraj przez Katowice. Zatrzymuję się na światłach. Podbiega chłopaczek w moim wieku mniej więcej z myjką (ewidentnie zajumaną z jakiejś stacji) i pyta czy może umyć szybę. Mówię, że dziękuję, ale mam czyste (jeszcze mi upaćka). A on na to „a może mógłbyś mi dać jakieś złotówki, bo na wakacje zbieram” ? No to kurde stary pracujesz czy żebrasz?
Strasznie ten świat się zmienia. Poszedł by chłopak do roboty albo pomyślał jak tu dobrze zarobić na tym myciu. Ale nie, on machnie dwa razy i żebra.
Pewnie dlatego, że tak łatwiej. Prościej jest iść żebrać niż poszukać pracy prawda? Niby bezrobocie, pracy nie ma. Ale jak patrze na to nasze społeczeństwo to faktycznie. Ludzie chcą kierowniczego stanowiska i 3 tys. Na start na rękę. Za co? Za piękne oczy? Czy za 5 lat studiów? Każdy ma teraz studia, to żaden wyczyn. Faktycznie nie ma pracy dla ludzi z takim podejściem.
Kiedyś w tramwaju siedział obok taki gość, tak pod 30tkę. I narzeka. Jaki to on biedny, bo pracy nie ma…
Ja: „ Wie Pan co? Ogłoszenie widziałem, że potrzebują na budowę.”
Gość: „Co? Ja na budowie? Chyba żartujesz”.
Ja: „No to gdzie by Pan chciał pracować?”
Gość: „ No wiesz, praca biurowa, gdzie za dużo nie trzeba robić, z nienormowanym czasem pracy i tak ze dwa i pół na rękę”
Ja: <milczę>

W temacie bezrobocia tyle. Ja wiem, że kontrowersyjny temat, ale naprawdę dla chcącego nic trudnego. Ale może prościej jest żebrać?

W konkursie idzie mi marnie (dzięki, naprawdę :D ), ale niczego innego się w sumie nie spodziewałem.Tak czy inaczej jeszcze chyba można głosować, link po prawej ;)



 ----------------------------------------------------------------------------



Ach, cóż za przyjemny dzień! Od rana zajadamy się z Wiktorią i Przemkiem żelkami „Haribo”. Przemek dostał Paczkę z Irlandii, więc wystarczyło ich na wszystkie lekcje. Z innych optymistycznych rzeczy to dostałem trójkę z fizyki na zakończenie semestru, a dla mnie 3 z Fizy to jak 5 praktycznie. Poza tym Wiola ma dzisiaj urodziny i zaśpiewaliśmy jej „sto lat”. No i każdy dostał po cukierku. Wystawiamy sobie proponowane oceny z zachowania. Taka samoocena. Uznałem, że skoro nie mam żadnych godzin nieobecnych w tym semestrze należy mi się… bardzo dobry. Ciekawe czy przejdzie. Wracając do Wioli. Po złożeniu życzeń wymieniliśmy się po trzy buziaki. Kurczę. Za to właśnie lubię Wiolę. Nigdy nie szczędzi buziaków. W ogóle bardzo sympatyczna jest. Zaliczamy ją z chłopakami do „tych lejdis, z którymi jeszcze da się pogadać” . Wiola chyba nigdy nikomu nie wyrządziła krzywdy. Też sobie lubi czasem kogoś obgadać ale prawie zawsze jest to w miarę zabawne .No i jej śmiech! Chyba wspomniałem już wcześniej o tym? Jak Wiola się śmieje, to śmieje się cała klasa. No w każdym razie lekcja wychowawcza minęła, a raczej mija w bardzo dobrej atmosferze. Jak mało kiedy, naprawdę przyjemnie się siedzi. Jedyne co psuje humor klasie to zbliżające się sprawdziany.