wtorek, 29 marca 2011

Erasmus.

Udało mi się. Do teraz nie potrafię w to uwierzyć… Naprawdę mi się udało! W październiku wyjeżdżam na studia na pół roku z programu Erasmus. Wybrałem sobie miejscowość Lörrach na południu Niemiec, przy granicy Niemiecko-Szwajcarskiej. To nic, że nie znam Niemieckiego ani słówka:) Do października mam czas:)

Wiecie jak to jest ze mną;) Słomiany zapał i tyle. Ale myślę, że nie tym razem. Tym razem wiem, że jadę więc naprawdę trzeba zacząć się uczyć tego języka… Jakoś się tam trzeba będzie dogadać nie? Na szczęście studia mam w języku Angielskim.

Przeglądałem dzisiaj zdjęcia z tej miejscowości… Jest bosko… jak w całej Baden-Württembergi :) Wiecie, góry, słońce - latem upalnie i słonecznie - zimą piękny śnieg:) Już nie mogę się doczekać.

Tak, odbiło mi jak przy ucieczce z domu - zostawiam wszystko i zwiewam na pół roku:) I wiecie co? Wcale mnie to nie martwi:) Co prawda zanim to nastąpi czeka mnie mnóstwo pracy - a przede wszystkim nauki - głównie języka Niemieckiego - ale dam radę;)

niedziela, 27 marca 2011

Vivat Justynka! Vivat Martynka!

Moje Drogie!

Na początku chciałbym złożyć wam serdeczne gratulacje z okazji ukończenia 18 roku życia! (teraz już będzie tylko gorzej ;).

Dziękuję wam za imprezę! Była naprawdę niesamowita:) Jedna z imprez "niezapomnianych" :D Pozwolicie, że napiszę co i jak? Niech ludzie zazdroszczą:)

Więc tak. Pierwszym krokiem do dobrej zabawy było przebranie się:) Temat przewodni - Ojciec Chrzestny Mafia rulez :) I muszę przyznać, że ludzie stanęli na wysokości zadania:) Knajpa dla nas, więc nie długo po przyjściu rozpoczęło się 18nastkowe szaleństwo:) Masa znajomych, których nie widziałem kopę lat (Justyna, Martyna, Ewa, Mirka… itd., itd..:) Masa znajomych, których poznałem (no nie będę wymieniał, bo nie mam pamięci do imion :D Masa ludzi, którzy na prawdę potrafią się dobrze bawić (ha, Darek… nigdy więcej :D) i wyluzować:). Justyna - taniec był genialny naprawdę - pełen szacunek. Martyna - twoje zdanie (ej… bo ja mam banię… - hmm to chodź się napij!) do końca życia utkwi mi w pamięci :D

Co jeszcze? Imprez studenckich zaliczyłem już trochę, ale muszę przyznać, że Licealne imprezy też mają swój smak:) Chyba nawet potrafią być bardziej szalone:)
Cóż jeszcze pamiętam? (tak, wiem dziwnie brzmi :D) Rozmowy z Justyną o 4 nad ranem przy kawie, kiedy reszta już słodko śpi:) Rozkminy na temat malibu, bankowe (tak to się nazywa?) itp. :) Wielkie życiowe rozważania, masa wspomnień, przy których można było popłakać się ze śmiechu: ). I przede wszystkim… Rozbudzona chęć powrotu na pantomimę. Rany co jak co - ale rezygnacja z teatru to był błąd. I teraz to do mnie dotarło.

Nie mniej - dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki za oderwanie mnie od rzeczywistości i świetną zabawę - jesteście wielcy;)

P.S
Kiedy after?

P.S.S
Książka będzie - jak po fazie marudzenia przyszła faza lenistwa - tak po lenistwie przyjdzie książka;)

wtorek, 22 marca 2011

"Ja jak wszyscy...

...jestem taki sam
Wszystko mam
I chciałbym zmienić coś
Lecz nie wiem co..."

Wiem, wiem, wiem. Naobiecywałem innym, sobie. A wyszło jak zwykle. Miałem pisać - nie pisałem. Ale ja naprawdę ostatnio kiepsko się mam. Bo to jest tak, że ja się staram nie pisać jak mam zły humor - rozumiecie? Ale dzisiaj to normalnie mam to gdzieś - i napiszę.

Dlaczego taki tytuł, dlaczego ta piosenka? Raz - chodzi za mną od jakiegoś czasu. Dwa - szczera prawda. Ja normalnie nie wiem co się ze mną dzieje! Niby wszystko mam tak? Miśka - z którą różnie bywa, ale właśnie dlatego nie zastąpiłbym jej nikim innym. Pracę - w której stosunkowo małym wysiłkiem zarabiam przyzwoite pieniądze. Uczelnie - na której tak naprawdę tylko dobrze się bawię. Znajomych - z którymi się nie spotykam, ale mi to wybaczają. No teoretycznie wszystko. To co u diabła jest nie tak, że ostatnio nie potrafię się uśmiechnąć? Kiedyś potrafiłem szczerzyć się do każdego w tramwaju. Teraz nie mam ochoty na nikogo patrzeć. Kiedyś potrafiłem cieszyć się samym faktem podróży. Teraz chcę już tylko dojechać do celu. No nie rozumiem, co takiego się stało, że tak mnie wzięło.

Trzeba by znaleźć jakąś ofiarę. Wszyscy lubimy znajdywać ofiary nie? Od zawsze tak było. Wystarczy zajrzeć do podręcznika historii. Wiem! To wszystko wina pogody! Tak jest! To wszystko przez nią! Zachowuje się ostatnio jak kobieta! Najpierw ciepło i milutko a chwilę później leje. Tak jest. To wszystko przez pogodę.
I widzicie? Znalazłem sobie bogu ducha winną pogodę i już mi lepiej, bo to wszystko przez nią;)

Pamiętacie jak jakiś czas temu pisałem jakiego mam teraz fajnego szefa? Że motywuje, że nam się dobrze współpracuje itp.? Ta. Miałem szefa. Dzisiaj się dowiedziałem, że zwolnili jedną osobę z liderów i on wskakuje na jej miejsce. Co za tym idzie? Teraz będzie pracował na rano. 90% grupy przeniosło się z nim na ranną zmianę (i wcale się nie dziwie). Ja przez studia nie mogę. Dostanę nowego szefa, strach się bać. Zawszę mogę posłuchać rady Mariusza (w sensie żartu) "Olej studia, zrób karierę w PLAY na słuchawkach" :D. Już miałem wizję jak do końca życia sprzedaję te nieszczęsne abonamenty bogu ducha winnym ludziom. Znaczy one nie są takie złe, tylko, że w 90% nie są im potrzebne a ja im normalne pranie mózgu muszę robić. Tak czy inaczej - od jutra zmiany. Na co? A któż to wie…?

P.S
I sorry – ale ja naprawdę musiałem trochę pomarudzić. Obiecuję poprawę. A przynajmniej próbę poprawy;)

poniedziałek, 14 marca 2011

Ucieczka.

Myślę, że każdemu zdarza się czasem myśleć o tym, żeby wszystko zostawić i zwiać. Po prostu uciec od wszystkiego i zacząć wszystko jeszcze raz. Z racji pogody też dzisiaj takie myśli miałem. Taka śliczna pogoda, że najchętniej nie oglądając się za siebie - poszedłbym w długą. Niestety zestarzałem się i z mojej ucieczki zostały tylko rozmyślenia - które to z kolei spowodowały wspomnienia. Pomyślałem sobie zatem, że coś wam opowiem;) Podane daty niestety są datami i dniami tygodnia przykładowymi, bo po tylu latach już nie pamiętam dokładnie. Nie mniej postaram się opowiedzieć wszystko tak jak to zapamiętałem.

Miałem wtedy 15, może 16 lat. Z przyczyn do których nie chcę już wracać postanowiłem uciec z domu. Zaczęło się od przygotowań…
23.06 z środy na czwartek. Noc pierwsza. Budzik zadzwonił koło 2 nad ranem. Z trudem wstałem i po cichutku podszedłem do plecaka. Byłem przerażony samą myślą, że ktoś wstanie i mnie usłyszy. Jak strasznie byłoby dać się złapać jeszcze dzień przed ucieczką! Do plecaka wsadziłem trochę ubrań, ręcznik, namiot, butelkę wody mineralnej, latarkę, harmonijkę i jeszcze parę przydatnych drobiazgów. Obok plecaka położyłem rzeczy, które będę chciał ubrać i linę, żeby po cichu wyjść z domu. Całość schowałem w szafie do której nikt nigdy nie zagląda i na paluszkach wróciłem do łóżka.
24.06 Czwartek. Dzień był straszny. Jedyne co podtrzymywało mnie przy życiu to świadomość, że dzisiaj uciekam. Napisałem też list do rodziców. Żeby mnie nie szukali, nie wzywali policji i takie tam. I tak wezwą ale co szkodzi napisać? Wrócić wrócę - ale po wakacjach;) Wszystko przygotowane, emocje sięgają zenitu, rodzice niczego się nie spodziewają na szczęście. Budzik nastawiłem na 4. To taka godzina, że wszyscy śpią i nie ma opcji, żeby mnie ktoś usłyszał. Mam nadzieję.
25.06 Piątek. Godzina 9.00. Obudziłem się wściekły jak nigdy. Faktycznie o 4 ma się sen jak kamień. Tak cholernie twardy kamień, że ja sam się nie obudziłem. Nie wstałem na swoją własną ucieczkę z domu! I znowu muszę przeżyć cały dzień w domu. No nic, wstanę jutro.
26.06 Sobota. Godzina 4.00. Obudziłem się. Wyłączyłem budzik i cicho leżałem nasłuchując. Stary chrapie tak, że cały dom się trzęsie - nie ma szans, żeby mnie capnął. Mimo to na palcach się ubrałem i przygotowałem wszystko koło balkonu. Wszystko dokładnie obmyśliłem - nie mogę wyjść normalnie, bo schody tak potwornie skrzypią (testowałem dzień wcześniej), nie ma opcji, żeby się nie obudzili. Nie można drzwiami to wyjdę oknem. Dokładnie rzecz biorąc balkonem z pierwszego piętra. Pozostaje jeszcze kwestia psa, ale mam nadzieję, ze ten też ciężko śpi. Do balkonu przyczepiłem linę, plecak zrzuciłem na trawnik i… cholera jasna pies wstał i zaczął szczekać. Zsunąłem się szybko po linie (mało się nie połamałem) i uciszyłem psa. Kiedy zobaczył, ze to ja, wrócił do kojca. Jeszcze chwilę nasłuchiwałem jakiegoś szumu ale było cicho. Cicho i ciepło, idealna pogoda na ucieczkę. Swoją drogą, gdybym złamał sobie nogę to z rozpaczy chyba bym umarł. Rano znalazłby mnie ojciec z połamaną nogą i spakowanym plecakiem. Masssakra. Poszedłem na przystanek. Wcześniej udało mi się sprawdzić kiedy jeżdżą autobusy na Katowice, a stamtąd na Wadowice. Długo myślałem gdzie zwiać. Chciałem nad morze pociągiem, ale koszta były straszne, a ja miałem… cóż 50 zł. I miało mi to wystarczyć na dłuższy czas… Pomyślałem więc, że pojadę do Jaroszowic, bo mam tam działkę. Rozbiję się na wszelki wypadek nad rzeką a nie na działce (i tak nie mam kluczy). Na działce co prawda nikogo nie ma, ale mimo wszystko bezpieczniej będzie nad rzeką. Tak czy inaczej powędrowałem na przystanek. Autobus przyjechał na czas. 4.40, nie ma szans, żeby rodzice nie spali. Jeszcze jestem bezpieczny. Rozglądam się po autobusie i widzę… o w mordę! Z przodu sąsiad siedzi. Tak się wystraszyłem, że aż się skurczyłem. 15 minut strachu, ze mnie zauważy. Na szczęście wysiadł. W Tychach przesiadka na autobus do Katowic. W Katowicach na peronie poczułem powiew wolności. Udało się! Zwiałem! Hurra! Nie wiele się namyślając kupiłem sobie paczkę fajek i zapaliłem. Pociąg przyjechał punktualnie.
4 godziny później dreptałem już nad rzekę w Jaroszowicach. Jak dobrze… cisza, spokój, chłodne piwo w plecaku i paczka fajek w kieszeni. Jadłem dzisiaj 3 bułki i nie potrzebuję więcej. Pogoda wspaniała. Rozbiłem się nad rzeką, rozebrałem się do kąpielówek i wskoczyłem do rzeki. Woda była cudownie chłodna a ja czułem się naprawdę szczęśliwy. Wolność! Nareszcie! Nikt niczego nie karze, nikt nic nie wymaga! Hurra! Święty spokój!
Kiedy zaczęło się ściemniać pomyślałem, że przejdę się do sklepu i kupię sobie bułki i wodę mineralną na jutro. Wychodzę ze sklepu uśmiechnięty od ucha do ucha i przeszczęśliwy. Idę sobie idę i kogo widzę…? O w mordę… Dziadek na rowerze jedzie. Co u diabła robi tu mój dziadek? Miał w Niemczech być! Ale kapa, moja wielka ucieczka, mój wymarzony GIGANT skończył się na jednym dniu?!?! Ale wstyd…

I tyle;) Resztę wakacji spędziłem z dziadkami najpierw w Polsce, potem w Niemczech. A potem wszystko się zmieniło;) Ja się zmieniłem na tyle, żeby nie trzeba było zwiewać z domu. Nie mniej jest to jedna z tych przygód, które zawsze będę wspominał z uśmiechem, mimo, ze dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak wiele stresu i nerwów musiałem napędzić rodzicom uciekając z domu. Co nie zmienia faktu, że ucieczka - chodź jedno-dniowa była super:)

czwartek, 10 marca 2011

Szef idealny.

Dzisiejsza notka będzie dotyczyć jednej z ważniejszych rzeczy w pracy - szefa.
Pracowałem w wielu firmach. Począwszy od kelnera przez dostawcę, osobę sprzątającą aż do telemarketera. W każdej firmie miałem innego szefa, jednak tak naprawdę nie wiele się różnili. Każdy szef powodował, że po krótkim dość czasie rezygnowałem z pracy. Naprawdę to nie była wina pracy jako takiej tylko atmosfery i szefa.

1. Pierwszą moją szefową była moja sąsiadka, która zatrudniła mnie na wakacje w knajpie jako kelnera. Jaką była szefową - nie wiem, bo praktycznie jej nie było, albo była tak, że jej nie widziałem. Nie mniej jako osobę prywatną oceniam ją bardzo dobrze - zawodowo - ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Zatrudniła mnie - i tyle.
2. Kolejna praca? Znowu wakacje - tym razem na stanowisku "promotora" w Tesco. Praca polegała na chodzeniu po sklepie i namawianiu na założeniu sobie karty Club Card. Praca była nudna, ciężka, średnio płatna a szefa nigdy nie widziałem na oczy. Ponoć miałem kogoś kto mi się przyglądał, ale ja nikogo nie widziałem.
3. Obsługa Targów Kosmetycznych w Warszawie - Praca na zlecenie firmy BCS. Najlepsza praca jaką kiedykolwiek miałem. Płatność najlepsza z możliwych, praca lekka, szefostwo wpadające od czasu do czasu na kontrolę czy wszystko jest ok. i to co utkwiło mi szczególnie w pamięci - atmosfera dzięki której pracować aż się chce.
4. Przedstawiciel Handlowy w Firmie zajmującej się sprzedażą bezpośrednią - "Novel Lion w Tychach"- to była jedna z najdziwniejszych prac jakie wykonywałem. Praca była cholernie trudna bo polegała na sprzedaży produktu wartego 500zł za kwotę 5000zł… Zarobić się nie dało, ale to co utkwiło mi w pamięci to zasada działania tej firmy. Ta praca bardzo długo mnie u siebie utrzymywała pomimo braku zarobków, wręcz strat z mojej strony. To co było tam stosowane to tak zwany emocjonalny kop. Atmosfera sielankowa, każdy szczęśliwy zadowolony, chociaż tak naprawdę nikt tam nic nie zarabia a każdy dopłaca do interesu, bo paliwo samo się nie zapłaci. Wchodzisz do pracy i wkładają ci różowe okulary, że możesz zarobić 5 tys. Miesięcznie albo i więcej, że to jest proste, szkolą cię uczą, poświęcają swój czas, są dla Ciebie niemalże jak rodzina. Z tyłu domu latem stoi basen, w którym można się wykąpać po pracy, w pokoju bilard w którego zawsze z szefem można pograć… także praca sielankowa. Gdyby nie fakt, że nie można tam zarobić pieniędzy a stracić można bardzo dużo.
5. Dostawca / Pizzer w Pizzerii U Teścia w Tychach - Praca tragiczna, najgorsza z możliwych. Przymus szefowej, żeby kłaść nie świeże składniki na pizzę, jeździć jak najszybciej do klienta omijając przepisy drogowe. Do tego wieczne pretensje, przymus pracy po 12 godzin za śmieszne pieniądze, bez umowy, bez książeczki SANEPID. Szefowa przyjeżdżająca i wrzeszcząca, traktująca ludzi jak śmieci każąc bez chwili przerwy sprzątać, sprzątać i jeszcze raz sprzątać, bo nie ma klienta. Klienta w tej firmie nigdy nie było i prawdę mówiąc nawet specjalnie mnie to nie dziwi. Ta szefowa to przykład osoby, której wydaje się, że jest najmądrzejsza na świecie i wszyscy mają koło niej skakać i robić co każe, bo przecież nam płaci. Za takie pieniądze to niech sama sprząta…
6. Ostatnia praca, której pracuję do dzisiaj to praca telemarketera. Jest to nie wątpliwie najlepsza praca jaką miałem, bo po pierwsze dobrze płacą, po drugie praca poza podstawą jest uzależniona od wyników, po trzecie atmosfera jest naprawdę super. A szef? Szef moim zdaniem jest przykładem jak najlepiej zarządzać podległymi ludźmi. Inni na zebraniach grożą zwolnieniem z pracy, zlikwidowaniem przerw, obniżeniem płacy. Mariusz (bo tak nazywa się mój szef) jest kompletnie inny. Przekonuje nas, że nie zamierza nikogo zwalniać, że to ile zarabiamy zależy od nas i nic mu do tego. Jeśli nie potrafimy sprzedawać zamiast grozić szuka przyczyny dlaczego. I pyta nas o to. Organizuje nam płatne szkolenia z zakresu obsługi klienta, opisu telefonu, zbijania obiekcji klienta. Uczy nas co mamy mówić i jak, żeby grupa zaczęła sprzedawać. Kiedy mamy gorszy dzień nie krzyczy po nas tylko mówi z uśmiechem, że mamy się nie martwić, bo jutro sprzedamy bez problemu. Kiedy potrzebuję dzień wolny słyszę zawsze tą samą odpowiedź "nie ma problemu". Kiedy chce wyjść wcześniej - nie ma sprawy. Kiedy czegoś nie rozumiem - wyjaśnia. Do tego nie robi mi problemów, że w pracy korzystam z laptopa czy przekraczam o godzinę przerwę, która mi przysługuje. Dla Mariusza liczy się to, czy sprzedaję i ile sprzedaję. A jak nie sprzedaję? Nic nie szkodzi, znajdziemy przyczynę dlaczego i znowu będę sprzedawał:)

Tytułem podsumowania. Idealny szef to taki, który zamiast krzyczeć - motywuje, zamiast karać - nagradza. Szef, który interesuje się czego w pracy mi brakuje i co chciałbym zmienić. Szef, który pomaga mi osiągnąć wymagane cele, a jeśli ich nie osiągam bardziej mnie motywuje. A przede wszystkim - szef, który nie uważa się za najważniejszego na świecie, tylko nie rzadko stawia się na równi z nami. I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszą notkę:)

----------------------------------------------------------------------------

Przemek wymiękł. Wiedziałem. Chyba już zasnął. Tak a propo bezsensownej nauki, kiedyś zapytałem księdza „Na co mi jest chemia, fizyka czy geografia? Po co mi te przedmioty skoro i tak wiem co będę chciał w życiu robić? Wolałbym mieć muzykę ale oczywiście w szkole średniej muzyki nie ma.” Ksiądz na mój wywód odparł” Też kiedyś myślałem po co mi polski czy historia skoro idę na spawacza? Do głowy mi wtedy nie przyszło, że zostanę kiedyś księdzem.” Ale mi się nudzi… Wszyscy piszą, rozmawiają, kłócą się… A Justyna smarka. Dobre zajęcia na lekcjach;) Tak się zastanawiałem gdzie jest Tośka? Chyba chora. Alicja z Tomkiem robią to co zwykle na lekcjach czyli generalnie nie interesuje ich czy jest lekcja czy nie. Pogoda sprzyja zasypianiu zdecydowanie. Anka wpatruje się w drzwi. Nie wie czego się spodziewa ale wygląda na bardziej zadowoloną niż zwykle. Dzwonek. Historia.

środa, 9 marca 2011

Mniej niż zero.

Tyle właśnie zostało z mojej weny twórczej. Kiedyś potrafiłem pisać godzinami, spędzałem pół dnia przed komputerem pisząc opowiadania… A teraz? Teraz normalnie brak mi słów. Nie wiem o czym pisać! Bo tak naprawdę to nic się nie dzieje. W pracy w porządku, w szkole w porządku, z dziewczyną tak samo… A moje życie to tak naprawdę tylko te trzy segmenty - szkoła, praca, Miś. Więc z braku laku, dodaję dzisiaj fragment książki (na specjalną prośbę "Anonimowego" :) ).

----------------------------------------------------------------------------

No i minął beztroski weekend. Znaczy prawie beztroski, bo Nie brakowało w nim rozmyślań o Niej. Rozmawiałem z Nią przed chwilą. W zasadzie to był monolog. Ona mówiła. Sens był taki, że potrzebuje czasu, itp. Etc. Generalnie mamy nie spotykać się po lekcjach. Cóż. Chyba mogłem się tego spodziewać…. Więc generalnie najlepiej nie jest. Atmosfera w klasie napięta – zawalili nas macą sprawdzianów i kartkówek. Z nikim, nie można normalnie rozmawiać. Każdy zdenerwowany, zestresowany. Wyjątek standardowo stanowi Kunegund. Jego podejście do życia jest mi bardzo przydatne w tej chwili. Ja – jako, że nie mam zbytnio głowy do nauki, przez tą całą sytuację z Mirosławą, mam przynajmniej z kim pogadać. Kunegunda nigdy nie interesują sprawdziany i kartkówki. W sumie to chyba nic go nie interesuje. Ale przynajmniej mam z kim pogadać….

Wiola z Ula bezczelnie przeszkadzają w pierwszej ławce – naprzeciw nauczycielki. Do przewidzenia było, że p. Profesor długo tego nie wytrzyma. „Dziewczyny! Siedzicie naprzeciwko mnie i bezczelnie rozmawiacie! Normalnie zaraz w was czymś rzucę”. Groźnie… Groźba podziałała. Przemek w ławce przede mną śpi. Pani profesor do niego podeszła i zapytała: „dlaczego śpisz na lekcji?” Przemek ostentacyjnie ziewnął co zostało skwitowane gromkim śmiechem klasy i nie odpowiedział. Co za nudna lekcja… Za oknem szaro, brudno i zima. I wieje. Masakrycznie wieje:/ Przykład Przemka pokazuje, że na psychologii spać się nie da, więc część klasy (ta bardziej leniwa) wlepia tępy wzrok gdzieś w ścianę, śniąc na jawie. Ci mniej znudzeni uczą się na chemię i geografię. Ja piszę i na szczęście nikt się mnie nie czepia. Właśnie się dowiedziałem, że proces zmiany postaw może trwać szereg miesięcy a nawet lat. Co to oznacza dla mnie? Jeśli Mirosława, do tej pory się we mnie nie zauroczyła, może minąć klika miesięcy a nawet lat kiedy jej stosunek do mnie ulegnie zmianie. Po co nas tego uczą? Lepiej było nie wiedzieć. Niewiedza to błogosławieństwo.

poniedziałek, 7 marca 2011

2zł

Tyle czasem wystarczy, żeby poprawić sobie humor samemu. Kiedy czytanie nie działa, seriale nudzą, filmy nie przyciągają. Kiedy ludzie na których liczymy zamiast humor poprawić tylko go niszczą, kiedy obcy naskakują bez powodu. Kiedy autobusy nie działają, tramwaje nie przyjeżdżają, wiatr wieje jak diabli a słońce dawno poszło spać. Wtedy sięgam po ostateczność. Rurki z czekoladą. 2zł, 10 minut wcinania - a uśmiech jak przez różowe okulary:) Naprawdę:) Dzisiaj taki dzień, że czytać mi się nie chciało nawet.

Należy wam się też chwila wyjaśnienia - dlaczego nie pisałem. Wyszedłem z założenia, że blog ten z zasady ma poprawiać humor, więc trudno żebym tu zrzędził męcił i marudził. To też wolałem nic nie pisać;) A inna rzecz, że weekend był, a co za tym idzie - Miś:)

U mnie bez zmian i tyle w tym temacie chciałbym napisać. Jedyną zmianą są stopy. A konkretnie to co na nich jest. A są na nich nowiutkie, śliczniutkie, 12 złotowe trampki:) Z wkładkami zimowymi - co bym nie marznął jeszcze:) Tak więc moi drodzy - wiosnę uważam za przywitaną:)

Lubię zmiany. Bardzo. Nie lubię monotonii harmonogramu dnia itp. Fakt, mam swoje przyzwyczajenia typu poranna kawa, ale jednak to coś innego. To też nie wyznaczam celów na jutro, nie rozliczam się z przeszłości. Dzisiaj moi mili mam wszystko w d.. I kompletnie mi to nie przeszkadza;)

Miłej nocy, dnia czy czego to tam chcecie;)

środa, 2 marca 2011

Wiosna idzie!

Tak jest! Dziś po raz pierwszy od początku zimy widziałem ponad trzy osoby w trampkach! To nie omylny znak - wiosna jest tuż tuż! To, że widać ludzi w trampkach jest pewniejszym znakiem wiosny niż te wszystkie przyrodnicze zwiastuny, których też jest nie mało! Nareszcie! Przetrwaliśmy! Czas się obudzić z zimowego snu! Najlepiej na imprezie;) Dzień super jak dla mnie, bo spałem do 6:45, a o 7 wyszedłem:) Bogu dzięki, że nie urodziłem się kobietą, bo dla większości taka sytuacja jest nie realna;) W tramwaju spokojnie sobie dospałem do pierwszych zajęć - które okazały się lepsze niż się spodziewałem. Mianowicie pierwsze były ćwiczenia z informatyki i nareszcie robiliśmy coś więcej niż malowanie w paincie (witamy w LO) i pisanie tekstów. Myślę, że informatyka będzie ok. Potem mieliśmy ang, na którym oglądaliśmy do końca "Jak zostać królem". Jak chodzi o wrażenia z filmu - gorąco polecam, naprawdę film przyciągający zainteresowanie głównie swoją niekonwencjonalną fabułą;) W pracy - bezproblemowo 3 sprzedane na dobry początek miesiąca:) Ale najbardziej ze wszystkich rzeczy cieszy mnie nadchodząca wiosna - a co za tym idzie - trampki na nogi i wioooo! :)

Cel:
• Obejrzeć do końca Mr.Nobody - :)
• Wstać na 8 na uczelnie - :)
• Sprzedać 3 w pracy - :)

Cel:
Czw. 03.03.11

• Przetrwać na uczelni od 8 do 14 (masssssakra)
• Sprzedać 2 w pracy
• Impreza:)

----------------------------------------------------------------------------

Magda zapytała mnie przed chwilą o czym jest ta książka. Odparłem jej, że o związkach międzyludzkich. jednakże sam fakt, że odezwała się do mnie skłonił mnie do refleksji. Pisałem wcześniej, że wkurza mnie ich (Magdy i Marty) zachowanie. Ale właściwie, to, że one tak bardzo się uczą, to przecież im tylko na dobre wyjdzie! Jeśli kiedyś zachoruje mi dziecko, będę mógł zadzwonić do Marty i poprosić o pomoc! W zasadzie więc, ta ich nauka może wyjść na dobre też mi! Powinienem więc zaakceptować ich tryb życia, bo może mi się to kiedyś zwrócić czyż nie? Ale czasem to ja już naprawdę nie mogę z nimi. Kiedy ja czegoś nie potrafię, zaraz słyszę, że one koniecznie chcą to dzisiaj pisać. Wkurzające. Jędrzej za mną stwierdził, że Mickiewicz był głupi, bo napisał w „Dziadach”, że słońce jest niebieskie w maju. Dla Jędrzeja to chyba wszystko jest głupie. Dla Kunegunda nie liczy się nic. Dla Wiktorii liczy się tylko jej facet. Dla Marty i Magdy świat ogranicza się do biologii. Dla Alicji i Tomka świat jest prosty i kolorowy. Dla Gośki liczy się tylko jej mała. Dla reszty brakuje słów. A dla mnie? Ja po prostu chcę być szczęśliwy. Chce znaleźć moją księżniczkę. Dla mnie dzisiaj – liczy się Mirosława. Na szczęście wiem, że to minie. Koniec na dzisiaj – dzwonek – i po Polskim.

wtorek, 1 marca 2011

Na koniec świata i jeszcze dalej...

…ale tylko z Tobą… Kochanie dedykuję Ci tą notkę, bo chcę Ci podziękować. Chcę podziękować za to, że jesteś blisko mnie, że kochasz mnie za to jakim jestem i takiego jakim jestem. Chcę wreszcie podziękować za to, że czynisz mnie szczęśliwym. Dlaczego przy wszystkich? Bo chciałbym żeby wszyscy wiedzieli jak wiele dobrego dla mnie robisz, niech każdy wie ile potrafi zdziałać miłość do drugiej osoby. Wiem, że nie rzadko się kłócimy, wiem, że nie rzadko są burze. Ale po każdej burzy wychodzi słońce prawda? Pamiętasz naszą ostatnią kłótnię? Zrobiłaś wtedy coś, co pamiętać będę do końca życia, coś - czym chciałbym pochwalić się przed naszym światem. A zwłaszcza - przed każdym, kto próbuje zniszczyć nam to co zbudowaliśmy. Jest to mail. Mail, którego nawet się nie spodziewałem… dziękuję.Pozwolę go sobie opublikować:

KOCHAM CIĘ!!

1. Bo wiele mnie nauczyłeś
2. Bo tylko z tobą na pierwszą randkę szłam ponad godzine
3. Bo to ty zawsze się gubisz w drodze do katowic
4. Bo tylko z tobą upiłam się na pierwszej randce
5. Bo tylko z tobą pierwszej nocy przegadałam całą noc
6. Bo tylko z tobą szukałam naszej gwiazdy
7. Bo imponujesz mi tyloma rzeczami
8. Bo z tobą koncerty są najlepsze
9. Bo przy tobie pierwszy raz wolałam słuchać jak śpiewasz niż słuchać koncertu
10. Bo potrafisz znieść moje marudzenie
11. Bo pierwsze jaroszowice są były niezapomniane
12. Bo zawsze potrafisz mnie ogrzać
13. Bo przy tobie mogę chodzić w trampkach i ci to nie przeszkadza
14. Bo jeździłeś ze mną na rowerze chociaż tego nie znosisz
15. Bo jesteś moim kaloryferem
16. Bo robimy rzeczy o których wcześniej bym nawet nie pomyślała
17. Bo potrafisz mi poprawić humor w każdej sytuacji
18. Bo uwielbiam z tobą leżeć cały dzień
19. Bo znosisz moje eksperymenty kulinarne i mówisz ze skwaszoną miną "pyszne"
20. Bo oglądasz ze mną wszystkie głupoty na które mam ochotę
21. Bo pozwoliłeś mi wyrzucić prawie wszystkie twoje ukochane bluzy
22. Bo wytrzymujesz ze mną cały dzień na zakupach
23. Bo akceptujesz mną taką jaka jestem
24. Bo potrafisz się mną zająć jak boli mnie główka
25. Bo znosisz moje "nie mam ochoty"
26. Bo całujesz jak nikt inny
27. Bo pozwalasz mi leżeć na tobie
28. Bo mnie rozpieszczasz
29. Bo potrafisz mnie opanować jak się na ciebie złoszczę
30. Bo uwielbiam twój uśmiech
31. Bo uwielbiam jak grasz
32. Bo lubię grać z tobą w różne gry chociaż i tak zawsze przegrywam
33. Bo zaskakujesz mnie każdego dnia
34. Bo nie złościsz się na mnie często
35. Bo wiesz, że nie potrafię spać jak mam guziki pościeli na górze
36. Bo wiesz, że mi zawsze zimno w stópki
37. Bo oddałeś mi swoje cieplutkie skarpetki
38. Bo lubisz oglądać ze mną bajki
39. Bo zawsze mogę się do Ciebie przytulić
40. Bo kocham twoje "no już... będzie dobrze.."
41. Bo nikt inny nie opowiada bajek tak jak ty
42. Bo spełniasz wszystkie moje zachcianki
43. Bo kochasz mnie nawet jak jestem pijana
44. Bo z tobą się potrafię pokłócić o każdą głupotę
45. I dlatego, że jak się godzimy to masz taki kochający wzrok
46. I nawet jak się ze mnie nabijasz bo czegoś nie potrafię
47. I dlatego, że potrafisz mnie ułożyć do snu
48. Bo znosisz moje "nie wygodnie mi"
49. Bo przynosisz mi śniadanie do łóżka i tak bardzo się wtedy starasz
50. Bo kochasz mnie rozmazaną
51. Bo nie przeszkadza ci jak jestem nie pomalowana
52. Bo z tobą jestem w stanie jechać przez całą polskie zatrzymując się na każdej stacji
53. Bo potrafisz spalić każdą grzałkę i nie mamy ciepłej wody.
53. Bo przy tobie potrafię spokojnie spać
54. Bo dzięki tobie jestem szczęśliwa jak nigdy
55. Bo wiem, ze z tobą mogę dużo więcej niż bez ciebie
56. Bo mnie kochasz bezwarunkowo
57. Bo kochasz mimo wszystko
58. Bo kochasz za zawsze
59. Bo czuję się przy tobie bezpiecznie
60. Bo dzięki tobie nauczyłam się ufać
61. Bo przez ciebie zawsze się wszędzie spóźniam
62. Bo jesteś nieziemsko przystojny
63. Bo jesteś w stanie zrobić dla mnie wszystko
64. Bo z tobą potrafię rozmawiać o wszystkim i nigdy mi się to nie nudzi
65. Bo wakacje z tobą są najlepsze
66. Bo mnie nie ograniczasz
67. Bo resztkami sił znosisz moją zazdrość ( na szczęście masz dużo siły)
68. Bo przy tobie marzę jak to będzie za kilka lat
69. Bo śmieje się do monitora gdy piszemy
70. Bo uwielbiam czytać twoje smsy gdy budzę się w nocy
71. Bo nikt nigdy nie napisał do mnie tylu zeszytów co ty
72. Bo wiesz co zrobić w każdej sytuacji
73. Bo zawsze mogę na ciebie liczyć
74. Bo uwielbiam się z tobą wygłupiać
75. Bo jesteś nieprzewidywalny
76. Bo mogę cię obudzić w środku nocy tylko po to żeby powiedzieć, że mi źle
77. Bo uwielbiam z tobą tańczyć
78. Bo wiem, że zazdrosna jestem bezpodstawnie
79. Bo zawsze wiesz o co mi chodzi jak nie potrafię ci wytłumaczyć
80. Bo robisz groźne miny a tak na prawdę nie jesteś zły
81. Bo jesteś moją poduszką, kocem, kołdrą.. czym tylko chce
82. Bo przy tobie marzenia się spełniają
83. Bo przy tobie mogę się złościć bez powodu a ty i tak ze spokojem mnie przytulisz i od razu mi przechodzi
84. Bo lubię twój cielęcy wzrok
85. Bo kochasz moje dodatkowe kilogramy
86. I ten twój upór też kocham
87.  I jak na siłę chcesz mi dopiec
88. I jak się obracasz w nocy do mnie tyłkiem i muszę cię gonić
89. Nawet jak mówisz bez przerwy o aucie albo pracy
90. Bo jesteś najwspanialszy i nie zamieniłabym cię na nikogo innego
91. Bo jesteś seksowny
92. Bo jesteś gupiii!
93. Bo nawet jak mi mówisz, że masz mnie dość to wiem, że kochasz
94. Bo jest mi z tobą dobrze
95. Bo nawet w naszego alkochińczyka lubię z tobą grać
96. Bo potrafisz mnie posklejać po największej awanturze
97. NAJMOCNIEJ JAK POTRAFIĘ!
98. BEZWARUNKOWO!
99. MIMO WSZYSTKO!
100. NA ZAWSZE!

Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać ale.. myślę, że i bez tego wiesz jak ważny dla mnie jesteś, jak bardzo Cię kocham i jak dużo jestem w stanie w sobie zmienić żebyś tylko był szczęśliwy..



Myślę, że jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek nadzieje na zniszczenie nas - właśnie się z nimi pożegnał:) Kocham Cię Kochanie moje ;*

Dziś pierwszy dzień nowego miesiąca:)
Cele miesięczne:
- Przytyć 1,5 kg - teraz już wiem ile jestem w stanie realnie;)
- Codziennie zrobić 50 brzuszków - A tak, trzeba się doprowadzić do porządku;)
- Nauczyć się tańczyć coś innego niż mambo (może na wf-ie?)
- Pracować codziennie (bez weekendów) po 6h - trzeba sobie nabić podstawę;)
- Sprzedawać około 3 dziennie
- Nie pokłócić się z Miśką więcej niż 3 razy;)

Cele dzienne:
- Wyznaczyć cele na marzec -Patrz wyżej;)
- Przepisać trochę książki - Dzień jeszcze młody;)
Śr 02.03.11
Cel:

- Obejrzeć do końca Mr.Nobody
- Wstać na 8 na uczelnie (oj tak tak, to nie takie proste!)
- Sprzedać 3 w pracy

A ty? Co chcesz zmienić w swoim życiu na lepsze? Idziesz do przodu razem z innymi za liderem, który nie wiadomo gdzie idzie czy masz swoje życie w swoich rękach i kreujesz rzeczywistość, by była jaka chcesz? Może zamiast się użalać jak przysłowiowe babcie na przystanku (się śmieję, a rozmowa z taką marudzącą babcią to dramat jakiś jest) może czas dać sobie psychicznego kopa nie powiem gdzie i zabrać się za siebie? Tak czy inaczej - powodzenia;) Twoje życie - twój los - twoja sprawa;)