środa, 4 września 2013

Agonia.



Żarło, żarło aż zdechło jak to mawia mój szef, kiedy tłumaczę się z słabszych wyników. Dziś jednak nie o wynikach a o Mazduni.
Mazdunia przeżywa obecnie stan agoni. Heroiczne transporty dom-praca są wykonywane są już resztkami sił wydobywającymi się z jej zmęczonego latami serca. 
Dzielnie jak na swój wiek przebrnęła przez Chorwację. Nie straszne były jej upały, wszak posiada wysoce rozbudowany system chłodzenia zwany płynem do chłodnic. Nie straszne jej były serpentyny – wszak stabilność to jej drugie imię...
I tak moja Madzia, statecznie i stabilnie przebrnęła przez kilka krajów europy, przetrwała wakacje po to tylko, aby w Polsce powiedzieć – mam cie gdzieś, miarka się przebrała.
Jak statek tonący zrzuciła wpierw zbędny balast. Balastem tym był tłumik, który to jednak żyje własnym życiem i kurczowo trzyma się podwozia. Skutkiem częściowego zrzucenia balastu był nowy duch, który to wstąpił w Mazdunię. Otóż poczuła się ona wyścigówką i na każdej drodze donośnie daje znać całemu światu „JA, jadę !”.
Jednak Mazdunia, mimo zrzuconego balastu nadal dzielnie walczy. Wykonuje ostatnie agoniczne zrywy ku życiu. Zrywy te obawiają się głównie tym, że akurat nie zgaśnie. Bo Madzia teraz kaszle w tej agonii i np. w trakcie zmiany biegu Madzia idzie spać. I trzeba ją budzić. I kaszle bidula. Znajomy lekarz powiedział, że niestety jeszcze nie zna przyczyny kaszlu, a że koszta... szukać nie będziemy.
No i tak żyje w tej agonii, zipie, że tak powiem.
Jak padnie, wyprawię jej godny pogrzeb wśród innych jej podobnych.

 Madzia czeka na twoją pomoc. Kiedy dziadek zapytał ją jakie jest najpiękniejsze słowo odpowiedziała: "życie"... Pomóż Madzi, wyślij sms... itd...

A tak na serio...
Żarło, żarło, aż zdechło. Oby jej następca sprawował się lepiej !


  ---------------------------------------------------------------------------


Pod wpływem rozmowy z Magdą doszedłem do wniosku, ze ludzie wywierają naprawdę duży wpływ na innych. I to jest jeden z kilku powodów dla których nie nawiązuję większych przyjaźni w klasie. Poza tym, gdybym się z kimś bliżej zaprzyjaźnił, nie mógłbym już patrzeć na taką osobę z boku, prawda? Gosia, siedząca w ławce przede mną, zadała standardowe pytanie „o czym teraz piszesz?” Odpowiedziałem: „O Tobie”. Więc piszę o niej. Oto Gosia. Koniec i kropka.
Dzisiejszym tematem w klasie jest,że „Marta się popłakała, bo nie dostała piątki z fizy na koniec”. Jak znam życie, to za przeproszeniem g***o prawda. Ale plotka – jak to plotka – poszła i teraz debatują nad nią kolejno: Weronika, Gosia, Emilia, Ala i Jędrzej. No i ja – pośrednio.

Minęła przerwa. Miałem okazję zaobserwować najnowsze trendy mody (galowe), bo trzecie klasy miały mieć dzisiaj zdjęcia klasowe. No ale, jak to zresztą bywa w naszej szkole dość często – wysiadł prąd i nici ze zdjęć. 1/3 szkoły dzisiaj na galowo.
 Ja jednak skupiłem się na ciekawszym zjawisku a mianowicie na Alicji. Otóż Tomek jest dzisiaj chory. I zastanawiałem się z kim Ala będzie się trzymać? I trzyma się z Gosią i Emilią. Nie wiem czemu akurat one, no ale nic mi do tego właściwie. Jednakże, przypuszczenia Jędrzeja, że gdyby taka sytuacja miała miejsce, to Ala nie będzie miała z kim pogadać – nie spełniły się.
Prąd włączyli. Reakcja klasy – bezcenna. „O nie!”. Skutkiem przywrócenia światłości w postaci prądu elektrycznego w naszej szkole jest bowiem to, że lekcje mamy normalnie i nic nam nie przepada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz