----------------------------------------------------------------------------
Drugi Polski się zaczął. Zacząłem sobie na przerwie myśleć
na temat fałszywości i pierwsza osoba jaka mi przyszła do głowy to była
Profesor Kłos. W dużej mierze to dzięki niej jestem nie lubiany w klasie i
bluzgany za plecami.
Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu na lekcji wychowawczej. Długo myślałem czy tą sytuację powinienem tu opisać i doszedłem do wniosku, że dlaczego nie? Niech ludzie się dowiedzą jaka naprawdę jest szkolna rzeczywistość.
Mamy bardzo kiepski plan. We wtorek, środę i czwartek kończymy o godzinie 17.00. No i padła propozycja przeniesienia dwóch ostatnich godzin na początek planu w środę. Wyglądałoby to tak, że przychodzimy na 8.00, mamy J. Angielski, Chemię i … no i tu zaczynają się kłopoty, bo potem dziewczyny mają W-F a my (chłopcy) nie mamy co z sobą zrobić. Czyli tak zwane okienko. Sytuacja taka zdecydowanie jest mi nie na rękę, ale reszcie facetów jest obojętne czy uciekną sobie z dwóch pierwszych godzin czy z dwóch ostatnich. Na ich poparcie liczyć więc nie mogłem. No i jako, że od małego wpaja się mi, że mam prawo do wyrażania własnego zdania powiedziałem, że się na taką zmianę nie zgadzam, że mi ona nie odpowiada.
I tym zdaniem rozpętałem piekło na najbliższe pół roku. Zanim opiszę reakcję wychowawczyni chciałbym zwrócić uwagę, że wychowawczyni też była zmiana na rękę, bo ona skończy wtedy godzinę wcześniej. Najpierw padło hasło pod moim adresem – od strony wychowawcy: „Wiesz co? Jesteś prawdziwym egoistą. Powinieneś się zgodzić na tą zmianę ze względu na klasę.”
A przepraszam bardzo… dlaczego mam się poświęcić dla kogoś kto mnie zjeżdżaza plecami? Po ostrej wymianie zdań, a w zasadzie monologu wychowawcy, w którym nieustannie powtarzała, ze jestem „chamem i egoistą” stwierdziła: „w takim razie, skoro MATEUSZ się nie zgadza – zapraszam do tablicy”. Znaczy się do odpowiedzi. Lekcja ta była zastępstwem i nie miałem wtedy zeszytu. I wtedy padło zdanie wychowawcy, które do końca życia będę chyba pamiętał: „W takim razie, pożycz sobie od kogoś zeszyt. Ale zdziwiłabym się gdyby, ktokolwiek z klasy po twoim sprzeciwie Ci go pożyczył”. Na 31 osób tylko Wiktoria mi go pożyczyła (chwała!). Oceny nie dostałem.
Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu na lekcji wychowawczej. Długo myślałem czy tą sytuację powinienem tu opisać i doszedłem do wniosku, że dlaczego nie? Niech ludzie się dowiedzą jaka naprawdę jest szkolna rzeczywistość.
Mamy bardzo kiepski plan. We wtorek, środę i czwartek kończymy o godzinie 17.00. No i padła propozycja przeniesienia dwóch ostatnich godzin na początek planu w środę. Wyglądałoby to tak, że przychodzimy na 8.00, mamy J. Angielski, Chemię i … no i tu zaczynają się kłopoty, bo potem dziewczyny mają W-F a my (chłopcy) nie mamy co z sobą zrobić. Czyli tak zwane okienko. Sytuacja taka zdecydowanie jest mi nie na rękę, ale reszcie facetów jest obojętne czy uciekną sobie z dwóch pierwszych godzin czy z dwóch ostatnich. Na ich poparcie liczyć więc nie mogłem. No i jako, że od małego wpaja się mi, że mam prawo do wyrażania własnego zdania powiedziałem, że się na taką zmianę nie zgadzam, że mi ona nie odpowiada.
I tym zdaniem rozpętałem piekło na najbliższe pół roku. Zanim opiszę reakcję wychowawczyni chciałbym zwrócić uwagę, że wychowawczyni też była zmiana na rękę, bo ona skończy wtedy godzinę wcześniej. Najpierw padło hasło pod moim adresem – od strony wychowawcy: „Wiesz co? Jesteś prawdziwym egoistą. Powinieneś się zgodzić na tą zmianę ze względu na klasę.”
A przepraszam bardzo… dlaczego mam się poświęcić dla kogoś kto mnie zjeżdżaza plecami? Po ostrej wymianie zdań, a w zasadzie monologu wychowawcy, w którym nieustannie powtarzała, ze jestem „chamem i egoistą” stwierdziła: „w takim razie, skoro MATEUSZ się nie zgadza – zapraszam do tablicy”. Znaczy się do odpowiedzi. Lekcja ta była zastępstwem i nie miałem wtedy zeszytu. I wtedy padło zdanie wychowawcy, które do końca życia będę chyba pamiętał: „W takim razie, pożycz sobie od kogoś zeszyt. Ale zdziwiłabym się gdyby, ktokolwiek z klasy po twoim sprzeciwie Ci go pożyczył”. Na 31 osób tylko Wiktoria mi go pożyczyła (chwała!). Oceny nie dostałem.
Wychowawca tak zmanipulowała klasę, że
wszyscy jeszcze bardziej odwrócili się ode mnie. Powiedziała, że mam się
poświęcić dla klasy. Tak jakby jej zależało. Prawda jest taka, że ona ma tą
klasę zupełnie gdzieś, co zresztą widać przy każdej innej okazji. Niestety cała
ta historia na tym się nie skończyła. Od tamtej pory dzień w dzień (naprawdę
nie było dnia, żebym czegoś nie słyszał), koleżanka Gosia wypomina mi mój brak
zgody mieszając mnie z błotem. A wychowawca? Zła, że nie skończy wcześniej co
środę wzywa mnie do odpowiedzi i wypomina. Wygląda to tak mniej więcej: „O
widzę, że wszyscy zmęczeni. No przykro mi bardzo ale gdyby Mateusz się wtedy
zgodził bylibyście już w domu”. I co tydzień połowa Chemii mija na takich
komentarzach, na które już dawno nauczyłem się nie reagować. Nawet odpyskować
nie mogę bo kolejną kapę zarobię przy tablicy. Te ciągłe docinki spowodowały,
że psychicznie wysiadam. Więc składam się do kupy przez cały tydzień i wszystko
szlag trafia w środowe popołudnie.
Pamiętam kiedyś, że babka z Biologii powiedziała do mnie
„masz szlaban na seks”. Nic nie umiałem na sprawdzian z rozmnażania. Zresztą ja nigdy nic z
biologii nie umiem, bo to chyba najgorszy przedmiot. W każdym razie zostało to
rzucone żartem i tak zostało odebrane. Tyle, że gdy wychowawca się o tym
dowiedziała to przy całej klasie zaczęła mnie wyśmiewać słowami „ale przecież
on jest taki malutki” robiąc aluzję do mojego wzrostu, mam nadzieję. Notabene
sprawdzian z Bioli ostatecznie poprawiłem. Dla osoby postronnej wydaje się to
całkiem zabawne. Ale dla mnie ani nie jest to zabawne a tym bardziej nie
uważam, że wychowawca powinien tak się ze mnie naśmiewać
wiedząc, że nie mogę nawet się temu sprzeciwić – bo jak? 4 kapa pod rząd?
Przypadków takich było wiele, nie będę ich tu wszystkich przytaczał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz