czwartek, 25 lipca 2013

Uczeń vs Wychowawca

Dzisiejsza notka krótka, bo dużo tekstu z Pamiętnika. Zależało mi, żeby historię która wtedy się wydarzyła opublikować w jednej części nie rozbijając jej. Wspomnienia, które przeczytasz niżej należą do tych, które najbardziej zapamiętam z całego okresu szkolnego...


----------------------------------------------------------------------------


Drugi Polski się zaczął. Zacząłem sobie na przerwie myśleć na temat fałszywości i pierwsza osoba jaka mi przyszła do głowy to była Profesor Kłos. W dużej mierze to dzięki niej jestem nie lubiany w klasie i bluzgany za plecami.
Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu na lekcji wychowawczej. Długo myślałem czy tą sytuację powinienem tu opisać i doszedłem do wniosku, że dlaczego nie? Niech ludzie się dowiedzą jaka naprawdę jest szkolna rzeczywistość.
Mamy bardzo kiepski plan.  We wtorek, środę i czwartek kończymy o godzinie 17.00. No i padła propozycja przeniesienia dwóch ostatnich godzin na początek planu w środę. Wyglądałoby to tak, że przychodzimy na 8.00, mamy J. Angielski, Chemię i … no i tu zaczynają się kłopoty, bo potem dziewczyny mają W-F a my (chłopcy) nie mamy co z sobą zrobić. Czyli tak zwane okienko. Sytuacja taka zdecydowanie jest mi nie na rękę, ale reszcie facetów jest obojętne czy uciekną sobie z dwóch pierwszych godzin czy z dwóch ostatnich. Na ich poparcie liczyć więc nie mogłem. No i jako, że od małego wpaja się mi, że mam prawo do wyrażania własnego zdania powiedziałem, że się na taką zmianę nie zgadzam, że mi ona nie odpowiada.
I tym zdaniem rozpętałem piekło na najbliższe pół roku. Zanim opiszę reakcję wychowawczyni chciałbym zwrócić uwagę, że wychowawczyni też była zmiana na rękę, bo ona skończy wtedy godzinę wcześniej. Najpierw padło hasło pod moim adresem – od strony wychowawcy: „Wiesz co? Jesteś prawdziwym egoistą. Powinieneś się zgodzić na tą zmianę ze względu na klasę.”
A przepraszam bardzo… dlaczego mam się poświęcić dla kogoś kto mnie zjeżdżaza plecami? Po ostrej wymianie zdań, a w zasadzie monologu wychowawcy, w którym nieustannie powtarzała, ze jestem „chamem i egoistą” stwierdziła: „w takim razie, skoro MATEUSZ się nie zgadza – zapraszam do tablicy”. Znaczy się do odpowiedzi. Lekcja ta była zastępstwem i nie miałem wtedy zeszytu. I wtedy padło zdanie wychowawcy, które do końca życia będę chyba pamiętał: „W takim razie, pożycz sobie od kogoś zeszyt. Ale zdziwiłabym się gdyby, ktokolwiek z klasy po twoim sprzeciwie Ci go pożyczył”. Na 31 osób tylko Wiktoria mi go pożyczyła (chwała!). Oceny nie dostałem.
Wychowawca tak zmanipulowała klasę, że wszyscy jeszcze bardziej odwrócili się ode mnie. Powiedziała, że mam się poświęcić dla klasy. Tak jakby jej zależało. Prawda jest taka, że ona ma tą klasę zupełnie gdzieś, co zresztą widać przy każdej innej okazji. Niestety cała ta historia na tym się nie skończyła. Od tamtej pory dzień w dzień (naprawdę nie było dnia, żebym czegoś nie słyszał), koleżanka Gosia wypomina mi mój brak zgody mieszając mnie z błotem. A wychowawca? Zła, że nie skończy wcześniej co środę wzywa mnie do odpowiedzi i wypomina. Wygląda to tak mniej więcej: „O widzę, że wszyscy zmęczeni. No przykro mi bardzo ale gdyby Mateusz się wtedy zgodził bylibyście już w domu”. I co tydzień połowa Chemii mija na takich komentarzach, na które już dawno nauczyłem się nie reagować. Nawet odpyskować nie mogę bo kolejną kapę zarobię przy tablicy. Te ciągłe docinki spowodowały, że psychicznie wysiadam. Więc składam się do kupy przez cały tydzień i wszystko szlag trafia w środowe popołudnie.
Pamiętam kiedyś, że babka z Biologii powiedziała do mnie „masz szlaban na seks”. Nic nie umiałem na sprawdzian z rozmnażania. Zresztą ja nigdy nic z biologii nie umiem, bo to chyba najgorszy przedmiot. W każdym razie zostało to rzucone żartem i tak zostało odebrane. Tyle, że gdy wychowawca się o tym dowiedziała to przy całej klasie zaczęła mnie wyśmiewać słowami „ale przecież on jest taki malutki” robiąc aluzję do mojego wzrostu, mam nadzieję. Notabene sprawdzian z Bioli ostatecznie poprawiłem. Dla osoby postronnej wydaje się to całkiem zabawne. Ale dla mnie ani nie jest to zabawne a tym bardziej nie uważam, że wychowawca powinien tak się ze mnie naśmiewać wiedząc, że nie mogę nawet się temu sprzeciwić – bo jak? 4 kapa pod rząd? Przypadków takich było wiele, nie będę ich tu wszystkich przytaczał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz