sobota, 12 lutego 2011

No nareszcie!

No nareszcie wyzdrowiałem! Ile można w łóżku leżeć:) Do pracy nie poszedłem (aż tak zdrowy nie jestem), ale widziałem się z Miś, pojeździłem autem matki (ale czaaaaad :D), no i pograłem na klawiszach! Naprawdę jestem z siebie dumny - konsekwentnie spełniam założone cele! Ciekawe tylko jak mi socjologia poszła…
Tak sobie myślę, że gdybym wyznaczając sobie cele na ten miesiąc ich nie zapisał… to nic by z tego nie wyszło. Nie wiem dlaczego tak jest, ale faktycznie - jeśli coś zapiszę to z zasady konsekwentnie do tego dążę, a jeśli tylko coś tak sobie powiem, to też tak to "ot tak" traktuję… Z czego wniosek, że warto zapisywać co chce się osiągnąć;)
Czy jestem szczęśliwy? Tak. Okazało się, że to wcale nie jest takie trudne;)

Cel:
• Wyzdrowieć - ZDRÓW! :))
• Spełniony cel miesięczny (pograłem na klawiszach)
Nd, 12.02.11
Cel:

• Zobaczyć się z Miśką
• Zaliczyć salsotekę :) (Katowice - Rondo - Oko Miasta - Ktoś chętny?)
Waga: ??? ( wrócę do Rudy to się zważę;) )

Napisałbym coś więcej - ale sami rozumiecie, dopiero wyzdrowiałem… Jeszcze nic mi się nie przytrafiło;)

---------------------------------------------------------------------------------

Religia. Na religi jak zawsze to samo. Nudy, nudy, nudy. Ksiądz co prawda jest ok, ale ludzie i tak się nudzą. Przede mną Przemek gra na PsP, co na religii jest uznawane za normę. Usiadł sobie z Anią. „Matko Boska, świat się tak łatwo rozpadł?”. Grażynka właśnie się mnie zapytała „o kim teraz piszesz?”. To pytanie pojawia się od czasu do czasu od strony klasy. Odpowiadam zawsze tak samo: „O tobie”, albo „Tajemnica zawodowa”, tym razem powiedziałem jej, że o niej, co z kolei poprowadziło moje myśli w jej kierunku. Właściwie dlaczego nie miałbym o niej napisać? Miss polski to ona nie jest (ach ta moja brutalna szczerość^^), ale przecież nie wygląd się liczy! Wydaje się sympatyczna, pamiętam, że w pierwszej klasie myślałem, że się we mnie kocha, ale to nie jest dziewczyna dla mnie. Pewnie nigdy nie będę miał okazji zapytać, czy faktycznie kiedyś coś do mnie czuła. A jeśli tak? Co by ta wiedza zmieniła? Czasem chyba lepiej nie wiedzieć. Jak ktoś kiedyś powiedział: „niewiedza to błogosławieństwo”.

Mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Dlaczego? Bo wczoraj dostrzegłem jedną dziewczynę. Wstawiłem sobie na opis na naszej klasie „tak długo byłaś obok mnie a dopiero dziś dostrzegłem Cię.” I ten cytat chyba mówi wszystko. Właściwie to ja jej nawet nie znam, jesteśmy na etapie wzajemnego poznawania się, chodź mi jak zwykle się spieszy. Ma oczy. Ale nie takie zwykłe. To są TE oczy. Te wymarzone, na które chciałbym patrzeć każdego poranka. Są takie... głębokie, delikatne a jednocześnie trochę groźne. No i niebieskie. Mógłbym wpatrywać się w nie godzinami. I to chyba dzięki nim mam dzisiaj taki dobry humorek. A to z kolei wpływa na resztę mojego otoczenia, każdemu się to udziela. No, prawie każdemu. Gosia jak zwykle traktuje mnie jak powietrze. Ale zdążyłem się przyzwyczaić. Ona jest, jak sama twierdzi „wredna z natury”. A, że nie ma się akurat do kogo przyczepić, czepia się mnie.

Psychologia. Dzisiaj postanowiłem zastanowić się nad sobą. A konkretnie nad swoim stanem emocjonalnym, bo wydaje mi się, że czegoś mi w życiu brakuje. I teraz pytanie. Czy brakuje mi miłości, czy bliskości kobiety, czy raczej całowania i w ogóle przyjemności (nie wchodźmy w detale)? I za nic nie potrafię tego teraz rozgryźć. Najprościej by było poderwać jakąś laskę, zabawić się z nią, nie angażując się zbytnio i zobaczyć czy to to. Tylko, że to nie jest takie proste. Bo ja nie lubię ranić dziewczyn. I teraz gdzie ja znajdę taką, którą mogę poderwać, przespać się z nią i zostawić, nie raniąc jej? Na ulicy. Nie, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł. Ale.... jest taka jedna! Dziewczyna, nie jest z mojej klasy, ani szkoły, nawet nie z mojego miasta! Pisze do mnie od tygodnia na email, jest zupełnie inna niż ja, nie lubi się wiązać, i chce się zabawić. Strach pomyśleć, co z niej wyrośnie.

No i spotkaliśmy się. Całowaliśmy się bez zobowiązań i jak zwykle coś się musiało spieprzyć. Tym razem to mamusia zepsuła mi obiecujący wieczorek, nakazując natychmiastowy powrót do domu. Ma wyczucie czasu. Tak czy inaczej odprężyłem się jednak trochę, ale to jednak nie to. Czyli jednak nie brakuje mi przyjemności tylko miłości. Niestety, wszystko ma swoje konsekwencje, te spotkanie też. Mimo iż twierdzi, że nie chce się wiązać i nic do mnie nie czuje, to zasypuje mnie taką ilością SMS i email, że ja nie mogę. No i takie właśnie są baby. Ale dzisiaj wiem, że to „doświadczenie” było po prostu głupie. No ale przynajmniej coś zrozumiałem. Problem jest jeden. Żeby się poczuć lepiej muszę się po prostu szczęśliwie zakochać, z podkreśleniem słowa „szczęśliwie”. Kurczę. Ja ciągle myślę o sobie! Mój stan emocjonalny, Moja przyjemność. Ale ze mnie egoista. Smutne.

3 komentarze:

  1. Jak dobrze,że Ci się poglądy zmieniły... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uh zdrowy xD To dobrze.
    a socjologia to ... poczekamy se jeszcze.
    Wojtek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty? Masz jakieś przecieki?

    OdpowiedzUsuń