sobota, 26 lutego 2011

Bezkarny kat.

Opisywana tutaj sytuacja miała miejsce 25.02.11 około godziny 14.30 w autobusie nr. 6 linii KZKGOP jadącym w stronę "Katowice Stawowa". Pijany mężczyzna znęcał się nad trzymanym przez siebie na uwięzi psem. Jak dokładnie ów pan (celowo napisane z małej litery, przez brak szacunku) się zachowywał? Zaczęło się od klnięcia i wyzywania swojego psa, poprzez rozkazanie mu aby odszedł kawałek dalej i z całej siły ciągnięcie go za pysk w swoim kierunku. Do tego momentu jeszcze nie reagowałem. Dopiero w chwili kiedy właściciel zaczął okładać 'swojego pupila' ręką i smyczą nie wytrzymałem. Głośno powiedziałem, że ma skończyć katować swojego psa. Gość zdziwiony zapytał "ja?" na co moja odpowiedź - za katowanie psa do dwóch lat pozbawienia wolności (naturalnie do tego momentu nie miałem pojęcia ile za to grozi). Wtrąciła się kobieta jadąca za mną słowami "już mam zdjęcia teraz dzwonię na policję". Do tego momentu najsmutniejsze było to, że na cały autobus pełen ludzi zareagowaliśmy tylko my. Czy strach przed zwróceniem komuś uwagi jest aż tak paraliżujący? Czy po prostu w ludziach obudziła się znieczulica? Co się stało z tym światem? Dlaczego nie widzicie tego co dzieje się dalej niż czubek waszego nosa? Może czasem warto zareagować żeby komuś nie działa się krzywda? Wracając jednak do sytuacji. Chwilę później mężczyzna wysiadł (wytoczył się) z autobusu, a nie wzruszona, mocno zdenerwowana kobieta za nim. Ja chwilę jeszcze siedziałem po czym widząc, że ów właściciel psa na przystanku naskakuje na kobietę wysiadłem również i z wrzaskiem w stylu (proszę się odsunąć albo oskarżę Pana o napaść) podbiegłem bliżej. Tak to już jest, że kiedy nie mogę załatwić czegoś siłą, bo jestem hmm postury dość wątłej zwłaszcza przy konkretnej masie pijaka - załatwiam gadką, która jednak na niektórych działa. Facet odsunął się a kobieta zadzwoniła na policję. Po trzech minutach widziałem, że nic nie wskórała i poprosiłem o przekazanie mi telefonu. Wyjaśniłem policjantowi sytuację i poprosiłem o przysłanie patrolu. Policjant odmówił słowami "jeśli pies nie krwawi to nic się nie stało". Zapytałem czy gdyby to było dziecko to też by tak powiedział, na co usłyszałem "to tylko pies". Czy tacy ludzie naprawdę mają bronić naszego społeczeństwa? Zdenerwowany do granic możliwości zebrałem dane osobowe policjanta. Z racji tego, że policjant jest funkcjonariuszem służby publicznej - dane te są jawne. Funkcjonariusz nazywa się Sławomir Ziółkowski i jest aspirantem. Na tym rozmowa ta się skończyła. Kobieta zebrała dane osoby nietrzeźwej (na jej prośbę dane te zostały jej udzielone) po czym ustaliliśmy, że sprawy tej tak nie zostawimy. Ja skontaktowałem się z Fundacją ochrony praw zwierząt, gdzie poinformowano mnie, że niestety "nic nie można zrobić - przynajmniej legalnie". Sprawy tej jednak tak nie zostawię i w pn. skontaktuję się z różnymi wydawnictwami. Przy odrobinie szczęścia ktoś dowie się w jaki sposób polskie prawo chroni katów zwierzęcych i być może obudzi w Polakach jakieś, najwyraźniej dawno zapomniane, współczucia.

Na zakończenie chciałbym prosić was o reakcję. Tu nie chodzi o to, żeby teraz nagle każdy biegał po instytucjach i wspomagał fundację. Tu chodzi o to, żebyście zareagowali widząc krzywdę. Bez względu na to czy jest to krzywda ludzka czy zwierzęca, i bez względu na to, czy policja udzieli wam pomocy. I jeszcze jedno… jak dzwonicie na policję a przedstawi wam się Ziółkowski Sławomir - możecie odłożyć słuchawkę.

Cel:
• dotrwać do wieczoru - ;)
• Sprzedać jak najwięcej w pracy - dostałem wolne po trzech godzinach
• Przepisać trochę książki - mało bo mało ale przepisałem.
Sb - Nd 26 - 27.02.11
Cel:

• Zaliczyć imprezę urodzinową kuzyna (Wszystkiego najlepszego Marcel!)
• Spotkać się z Miśką
• Pogadać w sprawie pracy z Adamem
• Piwo z księdzem?
Waga: ???

----------------------------------------------------------------------------

Muszę przestać o niej myśleć. Popatrzę na klasę. Mirosława (i znowu zaczynam o niej myśleć!!) rozmawia z Grażyną. W klasie panuje przyjemny szum i gwar. Ludzie są lekko podenerwowani bo za godzinę j. Polski i kartkówka. A mi wszystko jedno. Mi w ogóle jest teraz wszystko jedno. Jędrzej z Wiktorią zawzięcie rozmawiają. Chyba uczą się wiersza na polski. Mirosława mnie ignoruje (znowu do niej wracam…), Magda z Martą zamyślone. Ewidentnie bujają w obłokach. Mirosława rozmawia ze wszystkimi tylko nie ze mną. Masz Ci los! Jak długo jeszcze będę o niej myśleć? Alicja z Tomkiem rozmawiają. O! Odezwała się (Mirosława)! Zapytała mnie czy swoim zachowaniem dawała mi jakąś nadzieję. Nie. Nie dawała. Zapytała „dlaczego ja?”. A skąd ja mam to wiedzieć? Na końcu stwierdziła „twoje uczucie – twój problem”. Normalnie nic tylko sobie żyły podciąć. I tutaj sprawdza się po raz kolejny… „Albo zajęta, albo lesbijka, albo mnie nie chce”. Hurra.

5 komentarzy:

  1. Szacun Mateuszu! Ja bym nic nie zrobił i sie przyznaje ...
    " To tylko pies " ? Co to ma znaczyć?! No co za koleś ... ; |
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  2. akurat w srode podpisałem się na karcie o ochronie praw zwierząt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety takie polskie prawo:(
    A reagować trzeba mimo wszystko, tak myślę;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz a ze mnie się śmiejesz jak coś podpisuje! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. oj tam oj tam;*

    OdpowiedzUsuń