środa, 8 stycznia 2014

Dziesięć mniej.

Jakiś czas temu widziałem w telewizję kampanię pod tytułem „Dziesięć mniej - ratuje życie”, mówiącą o tym, aby w mieście nie przekraczać prędkości 50km na godzinę. Reklama ta skłoniła mnie do poszukiwania informacji na ten temat, a także przeglądania innych podobnych kampanii.
W sieci znalazłem wiele negatywnych opinii na temat tego spotu, główne opinie skupiają się na tym, że kierowcy atakują kampanię, ponieważ trafia ona w nich, a to piesi są winni.
I tak sobie myślę - czy na prawdę trzeba zwalać winę na kogoś innego jak ginie człowiek? Zamiast zrozumieć, że te 10 mniej na prawdę może uratować życie prościej jest powiedzieć "e tam, to niczego nie zmieni jak mi ktoś pod koła wskoczy, więc i tak będę jeździł szybciej", ale z tych wszystkich komentarzy jest tylko jeden plus. Ktoś to obejrzał i w jakiś sposób może to do niego dotrze.


Szczerze? Niewiele jest reklam, które mają na mnie jakiś wpływ. A ta do mnie trafia. Mimo, że czasem jeżdżę za szybko, zwłaszcza po mieście – w jakimś stopniu ta kampania zadziałała na mnie tak jak powinna, bo przynajmniej zacząłem się nad tym zastanawiać.

Anegdotka. Kilka dni temu wracałem do domu. Sam, w nocy. Drogi puste - przyjemnie się jedzie. Kiedy wjechałem na swoją ulicę, przekraczając prędkość właśnie o te nieszczęsne 10 km, coś mnie tknęło, że może by zwolnić. Ot tak po prostu. I zwolniłem. Parę sekund później, ubrany na czarno pijaczyna wytoczył mi się pod koła. Nawet jadąc 20 km/h bym go nie zauważył. Ale jadąc "dziesięć mniej" zdążyłem wyhamować.

Czy to był przypadek? Czy to było przeczucie? Cokolwiek to było uratowało temu człowiekowi życie.

Niżej macie dwa filmy, zagraniczne. Na prawdę - warto zobaczyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz